Wiadomości

Wyspa Słodowa: (nie) wszystko jest na sprzedaż

2015-02-16, Autor: red
- Wrocławscy aktywiści miejscy protestują przeciw sprzedaży kamienicy, która miała zostać przeznaczona na cele społeczno-kulturowe. Prezydent Dutkiewicz pozostaje głuchy i rozpisuje przetarg na jej sprzedaż, a szef miejskiego portalu nazywa aktywistów „małpami z brzytwą”. Tyle nam zostało z angażu ruchów miejskich w zarządzanie miastem - pisze w liście przesłanym do naszej redakcji wrocławianin Bartłomiej Ciążyński.

Reklama

Jest w historycznym centrum Wrocławia miejsce, w którym od lat – pod chmurką, na trawie, nad brzegiem Odry – spędzają czas Wrocławianie, studenci i turyści. Spotykają się, spacerują, grillują, grają w badmintona lub szachy. To miejsce na koncerty i imprezy plenerowe. Przy brzegu zacumowały knajpy na barkach. Magii miejsca sprzyja widok na rzekę poprzecinaną mostami i monumentalny gmach Uniwersytetu Wrocławskiego. To Wyspa Słodowa. Od wiosny do późnej jesieni teren tętni życiem, bywa tam tłumnie jak na plaży w Międzyzdrojach. Możliwości Wyspy – parafrazując tytuł powieści Houellebecqa – są spore.

 

Centralnym punktem tego terenu jest XIX-wieczna kamienica. Plan był taki, żeby budynek przeznaczyć na cele społeczno-kulturowe, oddać przestrzeń artystom, animatorom kultury i studentom. Bogdan Zdrojewski powiedział, że docelowo w kamienicy miał być dom kultury. Chęci były dobre, ale wyszło jak zawsze, bo – wiadomo – czym wybrukowane jest piekło.

 

 

Magistrat dąży więc do prywatyzacji kamienicy i areału wokół niej. Rozpisano przetarg i przeprowadzono pierwszą licytację nieruchomości – nieskuteczną, bo za 7 milionów żaden deweloper nie był chętny do zakupu.

 

Plany komercjalizacji terenu, który miał być przeznaczony na cele społeczne, sprowokowały sprzeciw Wrocławian. Zebrała się grupa miejskich aktywistów, społeczników, animatorów kultury, dziennikarzy, którzy dążą do anulowania przetargu i przeznaczenia tego terenu na cele społeczno- kulturowe oraz opracowują konkretne plany zagospodarowania tej przestrzeni. Wrocławianie nie chcą tutaj dewelopera, który wybuduje kolejny apartamentowiec lub hotel (podobne inwestycje już stoją obok: na Wyspie Piasek i Wyspie Młyńskiej). Mieszkańcy Miasta Spotkań potrzebują przestrzeni do spotkań nie tylko w galeriach handlowych lub drogich restauracjach. Grupa inicjatywna „Wyspa Słodowa 7” zbiera pomysły na partycypacyjne wykorzystanie kamienicy i przyległości. Na kamienicy powiesili skrzynkę, do której ludzie wrzucają listy z pomysłami na zagospodarowanie tej przestrzeni, i organizują spotkania, na których dyskutują nad przyszłością Wyspy. Wśród pomysłów wymienię np. sale wykładowe, taneczne, treningowe, do jogi, pracownie artystyczne, przestrzeń warsztatową, klubokawiarnią, browar, hostel, mieszkania socjalne, inkubator przedsiębiorczości, szkołę językową czy miejsce postojowe dla tzw. foodtrucków. Na Facebooku akcję w kilkanaście dni poparło ponad 2500 osób.

 

Kiedy okazało się, że będzie II tura Rafał Dutkiewicz obiecał, że będzie „bliżej” mieszkańców: na dwa tygodnie wyszedł z prezydenckiej limuzyny i agitował na miejskich przystankach tramwajowych oraz zapowiedział prezydenckie dyżury dla mieszkańców. Stare przyzwyczajenia okazały się silniejsze. Prezydenckie dyżury dla mieszkańców już mu się znudziły, a i w opisywanej sprawie nie wiadomo, czy wysłucha aktywistów miejskich.

 

Prezydent Dutkiewicz stwierdził, że co prawda pierwszy przetarg na sprzedaż kamienicy na Wyspie Słodowej był nieudany, to proces prywatyzacyjny jest w toku i nie wycofuje się ze sprzedaży. Niedługo po zdjęciu billboardów z hasłem „Bliżej” Dutkiewicz po swojemu – bez obracania się na głos ruchów miejskich, aktywistów, społeczników i mieszkańców w ogóle - zarządza Wrocławiem autorytarnie.

 

Po ostatnich wyborach samorządowych wydawało się, że głos ruchów miejskich, którzy na nowo zdefiniowali miejskie potrzeby, będzie – szczególnie w metropoliach – lepiej słyszany i uwzględniany przez magistraty. Że nadchodzi zmierzch miejskich despotii i zaangażowani mieszkańcy zostaną dopuszczeni do kreowania otaczającej ich przestrzeni. Historia z wrocławskiej Wyspy Słodowej pokazuje, że nadzieje te we Wrocławiu mogą okazać się płonne.

 

Bartłomiej Ciążyński

radca prawny, Prezes Fundacji Inicjatywa Kapitału Społecznego

Oceń publikację: + 1 + 1 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~R2r 2015-02-16
    18:20:58

    0 2

    No, przecież we Wrocławiu zarzyna się wszelką aktywność mieszkańców twierdząc, że magistrat ma wszystko przebadane i wie lepiej.
    Wszelkie petycje mieszkańców, działania organizacji społecznych na radach osiedlowych kończąc.
    I tu krótka seria ostatnich artykułów w wyborczej o potrzebie likwidacji RO, bo słabe i bez poparcia społecznego, gdzie to magistrat kreuje wrażenie, że ich działalność sprowadza się do organizowania festynów osiedlowych i opiniowania pozwoleń na sprzedaż alkoholu, a to, przynajmniej według mnie, poboczny skutek działania RO.
    A oprócz opiniowania działań magistratu na terenie osiedla, których to nota bene magistrat radom przedstawia niewiele, powołane są one również do składania wniosków na rzecz poprawy warunków bytowania mieszkańców osiedla. Wystarczy wziąć do ręki statut osiedla i przeczytać te 3 strony.
    Jeśli ktoś rzetelnie chciałby przedstawić te kwestie i wziąć pod uwagę punkt widzenia radnych osiedlowych zadał by im pytania i obejrzał zgromadzoną dokumentację. I wtedy można ocenić czy rady są słabe, czy magistrat robi bardzo dużo żeby tak wyglądało.

  • ~R2r 2015-02-16
    18:35:32

    0 3

    cd.

    Za prosty przykład podam tzw. wnioski inwestycyjne, czyli spis pobożnych potrzeb osiedli w sferze drobnych inwestycji poprawiających infrastrukturę, które wnikliwie badają radni miejscy w celu rozdzielenia ich do odpowiednich jednostek miejskich (nie wiadomo po co, bo i tak trzeba tam napisać kto miałby realizować dane zadanie) w celu przesłania tych wniosków do tychże jednostek, które mają dopiero je ocenić i zaopiniować.
    Cóż z tego, kiedy opinia najczęściej brzmi, że \"inwestycja nie jest przewidziana w WPI\".
    To po co w ogóle te wnioski pisać? A takich wniosków rada we własnym zakresie przez cały rok przesyła tony do odpowiednich jednostek miejskich walcząc zaciekle o każdą najdrobniejszą inwestycję z których promil zostaje zrealizowany pod naporem różnych metod nacisku.
    I najpiękniejsze, co się może przytrafić, to fakt, że radni zostaną zaproszeni przez organ w celu wyjaśnienia swego punktu widzenia i w takiej bezpośredniej rozmowie często okazuje się, że realizacja nie stanowi aż takiego problemu, jak go diabeł maluje.
    Przykłady, proszę bardzo.
    Z pół roku ciężkiego boju, żeby linia 140 jechała przez most Milenijny do Kwiskiej zamiast ze Ślazowej do pętli tramwajowej na Osobowicach.
    Albo rok walki o budowę tymczasowej nawierzchni ul. Śremskiej, której dalej nie ma. Choć trzeba przyznać, że po roku, już widać, gdzie będzie.
    To nie rady są słabe, to nie mieszkańcy nie mają racji, to nie stowarzyszenia i fundacje...

    Artur Błaszkiewicz
    Radny osiedla Osobowice - Rędzin

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.