Gdzie dobrze zjesz we Wrocławiu odc.9

RAGU

Kiedy padało pytanie – gdzie na makaron we Wrocławiu, zazwyczaj miałem kilka miejsc, jakie mogłem polecić, ale brakowało takiego, z którego nikt nie powinien wyjść niezadowolony. I oto jest, restauracja Ragu Pracownia Makaronu otworzyła się na początku września i przebojem zdobyła sobie serca wrocławskich smakoszy. Wszystkie makarony – ravioli, rigatoni, tagliatelle, gnocchi – produkowane są na miejscu, w lokalu na ul. Sienkiewicza. Będąc w Ragu ciężko nie spróbować Ragu wołowego (28 zł) – cudownie prostego, ale świetnego w smaku, czy równie nieskomplikowanych ravioli z farszem z pieczonego ziemniaka (17 zł). Jeśli kochasz makaron, zakochasz się w tym miejscu, na pewno.

ul. Sienkiewicza 34a
facebook.com/RAGU-Pracownia-Makaronu

PANda Ramen

Ramen, czyli niezwykły bulion wprost z Japonii, który w ostatnich latach opanował cały świat, łącznie z największymi miastami w Polsce, tylko Wrocław nie załapał się do tego ramenowego wyścigu. W końcu jednak powstała pierwsza w stolicy Dolnego Śląska ramenownia – PANdaRamen, która zajęła lokal po barze Gryz.li. Powiedzieć o ramenie, że to bulion to dużo za mało, bo ramen to pełnowartościowy obiad, zastępujący i zupę, i danie główne. Na Białoskórniczej sami wybierzecie ulubiony bulion, ale i dodatki. Osobiście polecam ramen wołowo-wieprzowy Na wypasie, z mięciutkimi plastrami wieprzowiny cashu(29 zł)

ul. Białoskórnicza 17/18
facebook.com/PANda-Ramen

Gdzie dobrze zjesz we Wrocławiu odc.9, Piotr Gładczak

W pierwotnym założeniu Ragu Pracownia Makaronu miała głównie produkować makarony do wrocławskich restauracji. W międzyczasie jednak padł pomysł, aby makarony przygotowywane przez Katarzynę Ryniak, po prostu gotować na miejscu. Od słowa do czynu i na początku września wystartowała restauracja Ragu – pierwsza we Wrocławiu, której całość menu stanowi wytwarzana na miejscu pasta. (Fot. Piotr Gładczak)

Wnętrze to mieszanka wszystkiego, co sprawdzone i modne – choć tego słowa nie lubię – w gastronomii ostatnich lat. Drewniane elementy wprowadzają dostojność, która sprawia, że nie powinniście się wstydzić, kiedy zabierzecie swoją miłość na kolację do Ragu, tym bardziej, że odpowiednio zaopatrzony jest tutejszy bar – tak w wina, jak i mocniejsze alkohole. Ale nie jest sztywno, i to najważniejsze, a regały przytwierdzone do witryny świadczą o tym, że Ragu idzie bardziej w stronę porządnego bistro, aniżeli super eleganckiej restauracji. (Fot. Piotr Gładczak)

Przekrój dostępnych makaronów – niebawem będzie można je kupić do domu – jest ogromny. Są pierożki ravioli, kluseczki gnocchi, a także klasyczne rigatoni czy tagliatelle. (Fot. Piotr Gładczak)

Na początek zamawiam zupę dnia – chłodnik ogórkowy (12 zł), doskonale dopasowany do szalejących we wrześniu upałów. Podany w formie kremu, jedynie z kilkoma pokrojonymi w kostkę kawałkami ogórka, niezwykle subtelny oraz podkręcony dla przeciwwagi niewielką ilością wasabi. (Fot. Piotr Gładczak)

avioli z pieczonym ziemniakiem (17 zł), podane z podsmażonym boczkiem i gęstą śmietaną tworzą wyjątkowe danie. Nic skomplikowanego, ale tez nikt nie powiedział, że trzeba sobie utrudniać życie. Gryziesz i czujesz jakość – makaronu i Szefa Kuchni, który z prostych pierożków stworzył tak pięknie zakończone danie. Ciasta nie ma co opisywać, trzeba po prostu spróbować po tych wszystkich latach jedzenia makaronu z paczki. Ale ten farsz – kremowy, gładki i podkreślony pieprzną miętą – ocenić już trzeba, świetny. (Fot. Piotr Gładczak)

PANda Ramen rozpoczęła swoją działalność pod koniec maja w lokalu będącym pozostałością po barze Gryz.li. Wnętrze niewielkie, na cztery stoliki i spory bar. (Fot. Piotr Gładczak)

Zasady są jasne – wchodzisz, do stolika zabierasz kartę i długopis, wypełniasz zamówienie i dostarczasz je do baru. Po takim procesie pozostaje już tylko czekać na zamówienie. W tej swoistej ankiecie chodzi o zaznaczenie rodzaju wybranego bulionu, makaronu oraz ilości dodatków. (Fot. Piotr Gładczak)

Mój ramen robi ogromne wrażenie. Porcja już przy pierwszym kontakcie wzrokowym wysyła informację – ciężko będzie zjeść całość. Ramen jest esencjonalny, słony jak trzeba i z dodatkiem jajka, wewnątrz którego przyjemnie uśmiecha się do mnie płynne żółtko. Co tam jajko, miseczkę wypełnia, po brzegi, cały ogrom długo pieczonego, rozpływającego się w ustach boczku. (Fot. Piotr Gładczak)

W zestawie otrzymuję także ramen, drobiowy, niezwykle delikatny, idący bardziej w nasz rosół. Miseczka mniejsza niż poprzednio, ale na spokojnie wystarczająca do zaspokojenia głodu. W środku boczek, kukurydza, papryka, grzyby, sałata i jajko, a więc propozycja uboższa. Po doprawieniu sosem sojowym wywar zyskał, choć to ciągle pozycja do dopracowania, nad czym kucharze z PANda Ramen zapewne ciągle działają. (Fot. Piotr Gładczak)

Wszystkie knajpki pod nasypem na ul. Bogusławskiego mają swój niepowtarzalny klimat, choć uczciwie trzeba przyznać, że coraz większa ich ilość zaczyna iść z duchem czasu i ciemne, depresyjne wnętrze, zamienia na te jaśniejsze i choć w dalszym ciągu minimalistyczne, to jednak dopracowane. Taka właśnie jest Pizzeria Si – schludna, malutka, w której najbardziej poczesne miejsce zajmuje piec, z którego bucha okrutny żar. (Fot. Piotr Gładczak)