Sport

Kolejny stracony rok. Podsumowanie 2018 r. w wykonaniu piłkarskiego Śląska Wrocław

2018-12-30, Autor: Łukasz Maślanka

Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Rok 2018 dla Śląska Wrocław był rokiem niespokojnym i takim, w którym powodów do radości było jak na lekarstwo, a powodami do smutku sypał jak z rękawa. Efekt jest taki, że w 2019 r. drużynę znów czeka trudna walka o ligowy byt. Podsumowujemy kończący się rok w wykonaniu piłkarskiego Śląska Wrocław.

Reklama

Zastanawialiście się kiedyś, jakimi piosenkami podsumować ostatnie występy piłkarzy Śląska Wrocław? Bo my, kiedy szykowaliśmy się do pisania tego tekstu, uznaliśmy dwa polskie hity z dawnych lat za najlepszy komentarz muzyczny. Jeden autorstwa Urszuli, z legendarnym “Czego wciąż mi brak?”, drugi Budki Suflera, której “znowu w życiu nie wyszło”.

Te dwa kawałki pasują idealnie, aby opisać sytuację Śląska Wrocław, która trwa od dobrych kilku lat. Klub ma piękny, nowoczesny, stadion, ma też właściciela, który zbiera cięgi za finansowanie Śląska, ale mimo to nie zrezygnował z tego projektu. Nie ma w klubie kokosów, księgowi nie przerzucają się milionami złotych, ale Śląsk jako taką stabilizację ma zapewnioną, co w polskiej piłce jest wyjątkiem, nie regułą. Są też w Śląsku nieźli - przynajmniej na papierze - piłkarze, sensowna baza treningowa… Brakuje tylko jednej, najważniejszej w sporcie rzeczy: dobrych wyników.

Wyniki mają nadejść wraz z kolejnymi przełomowymi wizjami rozwoju i przyszłości klubu. Tych wizji przez lata było już tyle, że nie sposób ich wszystkich policzyć. A później przychodzi weryfikacja planów i pozostaje tylko zaśpiewać za Budką Suflera: znowu w życiu mi nie wyszło.... Rok 2018 w Śląsku Wrocław minął właśnie tak: od nadziei na lepsze jutro do kolejnego poważnego kryzysu.

Śląsk wyciągany znad przepaści

Na początku lutego 2018 r. Śląsk wymienił trenera. Drużyna przegrała z Cracovią i Legią Warszawa, za co posadą zapłacił Jan Urban wraz ze swoim sztabem. Drużynę przejął Tadeusz Pawłowski, który rozpoczął wtedy swoją drugą przygodę ze Śląskiem w roli pierwszego trenera. W sztabie pojawił się też inny długoletni i ceniony wrocławski piłkarz, Dariusz Sztylka, który objął funkcję dyrektora sportowego. Ten duet dołączył do urzędującego już od kilku tygodni prezesa Marcina Przychodnego i miał dwa kluczowe zadania przed sobą: utrzymać Śląsk w Ekstraklasie i przygotować przebudowę zespołu. Trzeba pamiętać, że wówczas w drużynie były takie asy (lub, jak powiedzą niektórzy, ananasy), jak Sito Riera, Tim Rieder, Kamil Vacek lub Dragoljub Srnić. A to nie byli zawodnicy, na których można było zbudować przyszłość drużyny.

Na początku tego roku i po zmianie trenera, Śląsk szukał swojej drogi przez prawie 2 miesiące. “Zażarło” na początku kwietnia br., kiedy wrocławianie zremisowali u siebie z Koroną Kielce 1:1. Wtedy zaczęła się imponująca seria ośmiu meczów bez porażki, a Śląskowi było wszystko jedno, czy gra u siebie lub na wyjeździe - wszędzie radził sobie dobrze i ostatecznie utrzymał się w Ekstraklasie. Sezon zakończył na 10. miejscu, z dorobkiem 50 pkt. łącznie z fazy zasadniczej i fazy grupowej. W  klubie wszyscy odetchnęli z ulgą, do tego mogli sobie pogratulować: powierzenie zespołu w ręce trenera Pawłowskiego okazało się być dobrą decyzją.

Nowy sezon - nowe, zmarnowane nadzieje

W lecie, w przerwie między sezonami, w Śląsku ruszyła realizacja drugiej części planu. Dyrektor Sztylka zabrał się za przebudowę drużyny, skupiając się na kontraktowaniu utalentowanych, stosunkowo młodych Polaków. W efekcie, w klubie z ul. Oporowskiej zameldował się Damian Gąska, Jakub Łabojko, Mateusz Radecki, Daniel Szczepan, Dariusz Szczerbal. Doszedł Irańczyk Farshad Ahmadzadeh, reklamowany jako futbolowy Książe Persji mogący podbić polską ligę. Do wsparcia słabej w poprzednim sezonie defensywy ściągnięto weteranów: Wojciecha GollęŁukasza Brozia. Pożegnano zaś ludzi, którzy w Śląsku głównie zarabiali pieniądze, a na ich dobrą grę można było liczyć raczej rzadko. Odszedł Sito Riera, z przedłużenia wypożyczenia zrezygnował Tim Rieder, doprowadzono do rozwiązania umowy za porozumieniem stron z Kamilem Vackiem, a do zespołu rezerw zesłano Dragoljuba Srnicia.

Ten nowy, odmłodzony Śląsk miał się stać postrachem dla najlepszych. Oczywiście z czasem, na co uczulał trener Tadeusz Pawłowski na prezentacji zespołu przed rozpoczęciem sezonu. W podobnym tonie wypowiadał się wtedy kapitan (ówczesny, o czym więcej za chwilę) Piotr Celeban, który z pokorą deklarował, że Śląsk nie będzie obiecywał zdobycia złotych gór, za to on jako lider może obiecać walkę zespołu w każdym meczu. Te ostrożne, pokorne wypowiedzi budowały wrażenie, że Śląsk jest świadomy swojej siły, ale też braków. I wie, co robić, aby iść do przodu. W połączeniu z wakacyjnymi transferami, ta mieszanka działała na wyobraźnię kibiców.

W kolejnych miesiącach okazało się jednak, że była to tylko nowa twarz tej samej traumy, która gnębiła Śląsk także we wcześniejszych sezonach. Zespół miewał wspaniałe momenty, kiedy pokazywał wyjątkową siłę. Potrafił rozbić Jagiellonię w Białymstoku 4:0, Miedź w Legnicy 5:0 i u siebie Piasta Gliwice 4:1. Ten sam Śląsk jednak przegrał u siebie z Arką Gdynia, zremisował w Sosnowcu z najsłabszym w lidze Zagłębiem, choć miał tam praktycznie wygrany mecz, ten Śląsk odpadł również z Pucharu Polski po zaliczonej po koszmarnym meczu porażce 0:1 z Miedzią Legnica.

Na początku listopada br. wrocławianie przegrali u siebie z Wisłą Płock 0:3, choć w tym meczu przez godzinę grali z przewagą jednego zawodnika. Za tę porażkę piłkarzy ukarano i wydaje się, że właśnie wtedy drużyna zaczęła się staczać po równi pochyłej. Wydaje się również, że właśnie wtedy pozycja trenera Pawłowskiego została nieodwracalnie osłabiona. Od tamtej pory zespół grał w kratkę, ale nie wygrał już ani razu. Do tego w klubie doszło do zmian we władzach, naturalnych po wyborach samorządowych i przejęciu fotela prezydenta Wrocławia przez Jacka Sutryka. Prezesem Śląska zosta Piotr Waśniewski - ten sam, który kilka lat temu kierował klubem, gdy ten rok w rok sięgał po medale w Ekstraklasie, w tym po mistrzostwo kraju.

Jedną z pierwszych decyzji prezesa Waśniewskiego była ta o podziękowaniu trenerowi Pawłowskiemu za pracę. Zastąpił go asystent Paweł Barylski, który poprowadził Śląsk w dwóch ostatnich meczach roku, a niedługo odda fotel nowemu szkoleniowcowi. Barylski długo nie popracował, ale podjął ważną decyzję - nowym kapitanem Śląska został Marcin Robak, a dotychczasowy lider Piotr Celeban stracił nie tylko opaskę, ale też miejsce w składzie i dostał czas, aby się odbudować po przeciętnych meczach w tym sezonie.

Fatalna końcówka roku odbiła się na pozycji Śląska w tabeli. Zimę spędza jako zespół z miejsca nr 14, mający 18 pkt. Przewaga wrocławian nad przedostatnim w tabeli Górnikiem Zabrze wynosi tylko punkt… To oznacza, że w przyszłym roku znów będzie musiał walczyć o utrzymanie, co nie będzie łatwe, bo liga w tym sezonie jest bardzo wyrównana. Nawet Miedź Legnica, która zajmuje 12. miejsce w tabeli, ma 3 pkt. przewagi nad Śląskiem. Cracovia, która jest dziewiąta, ma 27 “oczek”, czyli aż 9 więcej niż wrocławianie. Jedno jest pewne: łatwo Śląskowi nie będzie.

Kolejna przebudowa na horyzoncie

Wiedząc o tym, szefowie klubu chcą zatrudnić trenera z zagranicy. Zostanie nim Czech Vitezslav Lavicka. To szkoleniowiec, który w rodzimym kraju zdobywał mistrzostwo ze Slovanem Liberec i Spartą Praga, pracował też m.in. z czeską młodzieżową reprezentacją oraz z FC Sydney w Australii. O Laviczce mówi się, że ma twardą rękę, ale bronią go wyniki. A wydaje się, że w Śląsku przyda się teraz właśnie konsekwentny, twardy, może nawet nieco surowy szkoleniowiec, który złapie zespół mocnym uściskiem i postawi go na nogi.

W klubie szykują się też zmiany personalne. Są zawodnicy, m.in. Igors TarasovsArkadiusz Piech, którym za pół roku wygasają kontrakty. Wraz z przyjściem trenera Laviczki, w Śląsku na pewno miotła kadrowa pójdzie w ruch. Są gracze, jak właśnie Piech, ale też Augusto czy Robert Pich, którzy jesienią zawodzili i nie jest pewne, czy w klubie będą wiązać z nimi przyszłość. Karty leżą na stole i czekają na odsłonięcie. 

 

Rok 2019 w Śląsku zacznie się więc od mocnego uderzenia, a potem może być jeszcze ciekawiej. Stawka jest duża: utrzymanie w Ekstraklasie. To będzie kolejny rok, kiedy Śląsk zamiast bić się o czołówkę tabeli, będzie musiał uciekać przed spadkiem. Ale kto wie: może to będą trudne dobrego początki, a pod wodzą prezesa Waśniewskiego, dyrektora Sztylki i trenera Laviczki wyrośnie nowy Wielki Śląsk?

Oceń publikację: + 1 + 15 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1288