Wiadomości

Ruszył proces matki, która pobiła dziecko na Muchoborze. „Kopała je tak, jak się gniecie robaka”

2019-12-09, Autor: Bartosz Senderek

34-letnia Barbara J. stanęła przed sądem. Kobieta odpowiada za pobicie swojego miesięcznego syna. Do zdarzenia doszło na wrocławskim Muchoborze. W poniedziałek przed sądem zeznawali bezpośredni świadkowie dramatu. Kobieta, która jako pierwsza próbowała powstrzymać wyrodną matkę, mówiła przed sądem, że 34-latka deptała maleństwo tak, jakby chciała „zgnieść robaka”.

Reklama

Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 9 lutego tego roku około godz. 16:20 na ulicy Gagarina. Świadkowie, którzy jako pierwsi zauważyli dziwnie zachowującą kobietę, tłumaczyli, że wszystko działo się w okolicy jednego z budynków stojącego przy drodze wylotowej z Wrocławia w kierunku Smolca.

Dziwnie zachowującą się kobietę pierwsze zauważyło małżeństwo wracające z zakupów. Gdy zobaczyli, że kobieta, przy której stoi dziecięcy wózek trzyma maleństwo w rękach, a następnie rzuca nim o ziemię, natychmiast postanowili interweniować. Mężczyzna w poniedziałek przed sądem mówił, że nie mógł uwierzyć w to, co widzi. – Powiedziałem do żony, że to chyba jakaś lalka – zeznawał. Jego żona jednak przeczuwała, że kobieta nie rzuca przedmiotem, a żywym dzieckiem. – Rzuciła je z góry, a później kopnęła. Też z góry, tak jak się gniecie robaka. Gdy pojechaliśmy bliżej, powiedziałam do męża „o Boże, to dziecko” – tłumaczyła.

Małżeństwo próbowało odebrać kobiecie miesięcznego syna, jednak ta zaczęła uciekać. Na drodze pojawił się kolejny samochód. Jadący nim mężczyzna również wkroczył do akcji. Po szarpaninie udało mu się wyrwać małego Damiana. – Wstrząsający był dla mnie widok dziecka całego we krwi i siniakach. Sam mam małe dzieci, więc widziałem jak się z nim obchodzić – tłumaczył 33-latek, który aż do przyjazdu pogotowia nie pozwolił, by kobieta odebrała mu dziecko. – Samo odebranie dziecka nie było łatwe, robiliśmy to tak, żeby dziecku nie wydarzyła się krzywda. Miesięczne dziecko to jest bardzo krucha istota, ona jakby nie zdawała sobie z tego sprawy – mówił przed sądem.

Chciała zabić swoje dziecko?

Podczas poniedziałkowej rozprawy prokurator odczytał Barbarze J. zarzut usiłowania zabójstwa w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Śledczy ustalili, że kobieta, rzuciła dzieckiem o podłoże, a następnie kilkukrotnie je kopała.

Warto dodać, ze śledczy przygotowując akt oskarżenia, opierali się nie tylko na zeznaniach świadków, ale też przeanalizowali zapis z monitoringu, na którym widać, że kobieta co najmniej sześciokrotnie kopnęła w głowę małego Damiana. Uzyskana opinia biegłych wskazuje również na to, że obrażenia, których doznał chłopiec, w przyszłości mogą skutkować trwałym uszczerbkiem na zdrowiu.

Wcześniej żałowała, teraz nic nie pamięta

Poniedziałkowa rozprawa z udziałem Barbary J. rozpoczęła się z kilkuminutowym opóźnieniem, bo kobieta, rozpoczynając swoje zeznania, rozpłakała się i potrzebowała czasu na opanowanie emocji. Pełnomocnik doprowadzonej z aresztu kobiety wnioskował o wyłączenie jawności rosprawy, tłumacząc to ważnym interesem prywatnym bliskich oskarżonej. Sąd jednak takiego wniosku nie uwzględnił, uzasadniając, że opinia publiczna ma prawo do informacji na temat tak bulwersującej sprawy i nic nie wskazuje, by prowadzenie postępowania przy „otwartych drzwiach” miało naruszać prywatność bliskich oskarżonej.

Barbara J. w sądzie nie chciała składać zeznań. Podczas rozprawy nie przyznała się do stawianych jest zarzutów. Przekonywała, że nie pamięta wydarzeń z lutego, bo była wówczas pod wpływem alkoholu i narkotyków. Kobieta nie chciała też odpowiadać na żadne pytania ani ustosunkowywać się do wcześniej składanych zeznań.

Podczas pierwszego przesłuchania tuż po zatrzymaniu 34-latka przyznała się do pobicia dziecka. Miała wtedy zapewniać policjantów, że żałuje tego, co zrobiła i podda się leczeniu, by odzyskać syna. W prokuraturze ze szczegółami opisywała przebieg tego dnia. Tłumaczyła, że wypiła dwa piwa i pokłóciła się z partnerem, po tym, jak razem oglądali mieszkanie na wynajem. Tłumaczyła wówczas, że wyrzuciła z wózka Damiana, bo chciała odreagować kłótnię z konkubentem. – Żałuję, że wyżyłam się na dziecku, mogłam się na Bartku wyżyć – usłyszeliśmy w odczytanym przez sędziego protokole przesłuchania.

Kobieta w poniedziałek zasłaniając się niepamięcią, tych zeznań nie podtrzymała. – Nie wiem, dlaczego tak powiedziałam – mówiła przed sądem.

Mieli dostać 2,5 tys. zł z MOPS, a później pozbyć się dziecka

Podczas przesłuchania na tzw. posiedzeniu aresztowym, kobieta już nie przyznawała się do stawianych jej zarzutów. Miała wtedy mówić jednak, że gdyby mogła odwrócić czas, to by tego nie zrobiła. Opisując przebieg zdarzenia, miała wówczas tłumaczyć, że była pod wpływem alkoholu i nie myślała logicznie.

Barbara J. tłumaczyła wtedy też, że obawiała się o relację ze swoim partnerem, który miał nawet kiedyś nakłaniać ją do oddania dziecka, bo to będzie ich „za dużo kosztowało”. – Nie mówił w jaki sposób, kazał mi się go pozbyć – czytamy w zeznaniach. Kobieta miała też zeznać, że wraz z partnerem zdecydowali się zatrzymać dziecko, bo liczyli na 2,5 tys. złotych zasiłku z MOPS-u, które można uzyskać po porodzie.

Tych zeznań w poniedziałek także nie chciała potwierdzić.

Damian to jej czwarte dziecko

Damian, który podczas tragicznego zdarzenia miał zaledwie miesiąc, to czwarte dziecko Barbary J. Jej najstarsza córka, dziś ma 13 lat i jest wychowywana przez dziadków. Kobieta urodziła jeszcze dwójkę dzieci. Mające dziś 4 lata zostawiła w szpitalu tuż po porodzie, a kolejne (dziś ma 2 lata) podrzuciła do Okna Życia. – Ostatnie dziecko chciałam wychowywać, bo chciała się zmienić – tak odpowiedziała na pytanie, dlaczego i Damiana nie oddała do rodziny zastępczej.

Kobieta w momencie popełniania zarzucanych jej czynów była bezrobotną, zarejestrowaną w PUP. Wcześniej miała jednak pracować w jednym z wrocławskich barów mlecznych, jako pomoc kuchenna.

Z obecnym partnerem, ojcem małego Damiana w konkubinacie miała być od kilku lat. Podczas wcześniejszych zeznań miała mówić, że często się kłócili. – Kilka mniejszych kłótni i jedna awantura dziennie – miała wyliczać podczas przesłuchania. Przyznała wtedy też, że alkohol piła dość często, nawet w ciąży, ale unikała wódki.

Tuż po urodzeniu Damiana kobieta chciała dostać się do ośrodka dla matek z dziećmi, ostatecznie schronienie dostała w u sióstr zakonnych. Jak miała tłumaczyć podczas jednego z pierwszych przesłuchań, miejsce to wraz z dzieckiem opuściła po kilkunastu dniach, gdy jej konkubent wyszedł z więzienia. Potem zamieszkali razem. W mieszkaniu, które zajmowali, mieli mieć wizyty pracowników z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej.

Była poczytalna

Sąd zapoznał się też już z opinią biegłych psychiatrów. Trzyosobowy zespół specjalistów stwierdził, że nie ma podstaw do kwestionowania poczytalności oskarżonej. – Wykluczyliśmy chorobę psychiczną, upośledzenie umysłowe i zakłócenie innych czynności psychicznych, w tym etiologii wynikającej z uszkodzenia centralnego układu nerwowego. Wykluczyliśmy również upicie patologiczne, także przy założeniu, że połączyła alkohol z narkotykami – referował jeden z biegłych.

Specjaliści z zakresu psychiatrii uznali, że kobieta była w stanie kontrolować swoje zachowania i rozumiała normy społeczno-prawne, a także konsekwencje ich przekraczania. Biegli podkreślili też, że zachowanie opisane w zarzutach mogło wynikać z cech osobowości oskarżonej i wpływu spożytego wcześniej alkoholu, a być może także narkotyków. Specjaliści uznali, że środki te mogły wpłynąć na obniżenie intelektualnej kontroli nad zachowaniami kobiety i wpłynąć na wyzwolenie u niej agresji, jednak uznali, że ta doskonale znała reakcję swojego organizmu na alkohol.

Kolejna rozprawa została zaplanowana na styczeń. Wtedy sąd wysłucha zeznań pozostałych świadków, a także zapozna się z opinią biegłego z zakresu medycyny sądowej. Dowodem w sprawie ma być też zabezpieczony przez prokuraturę materiał filmowy.

Barbarze J. za usiłowanie zabójstwa może grozić nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.

Oceń publikację: + 1 + 7 - 1 - 3

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.