Wiadomości

Sutryk mówi, że jest jak Batman, Tusk: jak Kaczyński

2023-06-30, Autor: Arkadiusz Franas

-Te 10 procent to pozostawienie otwartej furtki na okoliczność, gdyby mojego startu wymagała sytuacja w Polsce - mówi Jacek Sutryk o ewentualnym starcie w wyborach parlamentarnych. Człowiek aż czuje, że Batman z Supermanem, w jednej postaci, czuwają nad naszym losem. W PO wystrzeliły szampany po tych słowach i nieprawdą jest, że były to salwy śmiechu. Ale dlaczego Donald Tusk lekko zerkał w stronę prezydenta Wrocławia, mówiąc w naszym mieście niby o Jarosławie Kaczyńskim i PiS:  „Odnowimy naszą ziemię, odnowimy Polskę. Jest tylko jeden warunek: odsunąć od władzy tych, którzy naszą rzeczywistość splugawili”.

Reklama

Nigdy nie byłem wielkim fanem komiksów, ale doceniam wkład Supermana i Batmana w uratowanie ludzkości i polepszenie jej bytu. Nie sądziłem, że dożyję czasów, gdy kolejne wcielenie tych bohaterów uaktywni się na naszej planecie. I po wywiadzie jaki prezydent Jacek Surtyk udzielił portalowi interia.pl (pytanie czy na fakturę) nie mogę się tylko zdecydować, czy Batman to czy Superman? Ale może dlatego, że jeszcze nie przywdział odpowiednich rajtuz.

Wywiad ukazał się krótki czas po tym jak Bogdan Zdrojewski wyznał, że na dolnośląskich listach PO nie ma Jacka Sutryka. Trudno stwierdzić, czy wyznał to z ulgą, ale na pewno przyznał, że bywa krytyczny wobec obecnego prezydenta Wrocławia. Wtóruje mu szef regionalnych struktur PO poseł Michał Jaros. Nie wiem, czy obaj parlamentarzyści nie przeceniają swej roli, bo sam Sutryk w przywołanym wywiadzie stwierdził z całą stanowczością: „Nie chcę, żeby to zabrzmiało arogancko. Sądzę jednak, że gdybym chciał wystartować, tobym się po prostu na tej liście znalazł. Obojętnie czy wypełniłbym formularz, czy też nie”.

Nie wiem czy stosownym wobec senatora i posła jest użycie pewnego sformułowania, więc ubiorę je w formę w miarę elegancką - łyso Panom? Zwłaszcza, że obaj dysponują całkiem przyzwoitymi fryzurami. W przeciwieństwie do inkryminowanego.

Ale to dopiero liderom dolnośląskiej Platformy, uzurpującym sobie właściwości sprawcze, może zrobić się słabo, gdy się dowiedzą, kto naprawdę ma wpływ na kształt list wyborczych. Otóż według Jacka Sutryka wygląda to tak: „Rozmawiamy o kształcie list, zwłaszcza podczas osobistych spotkań z przewodniczącym i sekretarzem Marcinem Kierwińskim. Nie wyobrażam sobie, żeby to wszystko działo się bez porozumienia aktywnych członków obozu zjednoczonej opozycji. Jestem do dyspozycji”.

W tym kontekście ani słowa o Zdrojewskim czy Jarosie…

Wszystko to nic. Dochodzimy do ulubionego wątku, który niedługo już pojawi się na kartach zreformowanych podręczników, pokazujących wzorcową postawę obywatelską. Zapytany Jacek Sutryk: może jednak wrocławska PO pana poprze i pan wystartuje, odpowiada godnie:

„Pytany o prawdopodobieństwo, czy coś takiego w ogóle mogłoby się wydarzyć, odpowiadam, że na 90 procent nie, a 10 procent na tak. Te 10 procent to pozostawienie otwartej furtki na okoliczność, gdyby mojego startu wymagała sytuacja w Polsce”.

Trzeba nie mieć kompletnie wyobraźni, by tego obrazu nie ujrzeć przed oczami duszy swojej. Gdy Donald Tusk, obserwując spadając słupki poparcia, zadmie w róg, kolor obojętny, a Jacek Sutryk otworzy ratuszowe okno na drugim piętrze i z niego wyfrunie w adekwatnych rajtuzach, bo przecież nie na kocie, TOZ nie pozwoli i stawi się w szeregach obrońców tego czy owego. Jakże piękny to i rzadki już obraz… I tak w głowie mej mieszają się sceny z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego na przemian z filmem Richarda Donnera, opowiadającym jak przybysz z planety Krypton walczy ze swym największym wrogiem Lexem Luthorem, złoczyńcą, który pragnie przejąć władzę nad światem.

Po otarciu łez wzruszenia przypomniał mi się telefon od znajomego, który był blisko sceny na sobotnim wiecu PO na pl. Nowy Targ i wiedział, że oglądam relację w internecie. Kolega przekrzykując tłum próbował szeptać: „Tusk niby mówi o Kaczyńskim, a jakby zerkał na Jacka”. Dla mnie pana Jacka. Chodziło natomiast o słowa: „Dla Kaczyńskiego najważniejsza jest partia, dla nas najważniejsza jest Polska i kompetentni ludzie, którzy los swoją ojczyzny chcą wziąć w swoje ręce. Odnowimy naszą ziemię, odnowimy Polskę. Jest tylko jeden warunek: odsunąć od władzy tych, którzy naszą rzeczywistość splugawili”.

A propos tej lekko splugawionej rzeczywistości, to jeszcze jedna uwaga, przypomnienie. Otóż w tamtej chwili dla Jacka Sutryka też najważniejsza była partia, Donalda Tuska. I pewnie jeszcze coś, ale nie Wrocław. Otóż w sobotę, kilka chwil wcześniej, w pośpiechu wygłosił w Ratuszu laudację na cześć Marka Krajewskiego, autora licznych kryminałów, który obdarowany został godnością Honorowego Obywatela Wrocławia. Obdarowany błyskawicznie został porzucony, jak i inni zaproszeni na uroczystą sesję rady miejskiej w dniu patrona miasta, ponieważ prezydent tylko rzucił im coś w stylu: jak chcecie, to chodźcie ze mną na spotkanie z Tuskiem… Czy ja muszę to nazywać? W mojej rodzinie czasami przypominana jest taka historia o pewnym złym stryjecznym dziadku, który w czasach jeszcze przedwojennych, z własnego wesela urwał się na tete a tete z pewną panią. Jakoś tak mi się przypomniało. Ale pan młody wrócił i zapewniał małżonkę, że ją jednak bardziej kocha.

Co prawda Jacek Sutryk w przywoływanym już kilkakrotnie wywiadzie też stwierdził: „Chciałbym dokończyć tę kadencję samorządu, tak umówiłem się z wrocławiankami i wrocławianami. Poza tym w wyborach z 2018 r. pokazaliśmy program nie na jedną kadencję, a na dekadę. Dlatego nie szykuję się do Sejmu czy Senatu”. Ale…

Pal licho Donalda Tuska. Niech sobie wybiera na swoje list, kogo chce. Natomiast w mniej komfortowej sytuacji są wrocławianie. Jak pójdą do urn, to muszą zdecydować, który Sutryk jest prawdziwy, prawdziwszy? Ten z wyżej cytowanych zapewnień o jakimś programie i umowie, czy ten, który jeszcze niedawno stwierdził:

„Jeżeli ktoś przyjdzie do mnie i powie: prezydencie, mam lekarstwo na całe zło i na wszystkie potrzeby, niech pan tylko ustąpi i da mi władzę, ja to zrobię. Jutro odchodzę kochani, baj, baj”.

Albo nieco krócej:

„Mam to w dupie. Możecie sobie nie głosować na mnie następnym razem”.

Przy tym dylemacie rozterki Hamleta „Być albo nie być” wydają się naprawdę łamigłówką z domowego przedszkola.

Oceń publikację: + 1 + 19 - 1 - 6

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~Pikuś 2023-06-30
    10:33:40

    4 0

    Wizja duuuuuużej, soczystej kości z obrzynkami mięsa chyba się oddala panie redaktorze. Sponsorzy nie będą zadowoleni. Dzisiaj słowa „Sutryk” użył pan tylko 11 razy. Weekend idzie, dzieciska głodne będą, bo się pan opuszcza, więc Arkowa frustracja znowu narośnie. Wróbelki na mieście ćwierkają, że Wąsaty Sołtys i reszta Bezpartyjnych „Fachowców” nie jest z pana zadowolona. Za mało „Sutryków” w felietonie, tekst w ogóle za krótki, kręci się pan za własnym ogonem ( nomen omen, jak Canis familliaris, co to za pochwałę pańcia i pełną michę zrobi/napisze wszystko, czego jego dobroczyńca oczekuje ), zero inwencji, nawet sugestii dzisiaj nie było, jak to miasto chyli się ku upadkowi pod sutrykowymi rządami i jak to wspaniały byłby Maj, Krzysztof. A może franasowi mocodawcy zrozumieli, że obsesyjne, ordynarne copiątkowe walenie w faceta jak w bęben, może mu jeszcze większej sympatii wrocławian przynieść?
    Tych i innych wrocławian, z którymi prezydent spotyka się na studniówkach, imprezach senioralnych, w szkołach, przedszkolach, na koncertach. Ot, taka praca u podstaw, kosztem własnego wolnego czasu ( przecież wygodniej jest „oglądać relację w internecie”). I wiesz co redaktorze? To przyniesie skutek przy urnie wyborczej, bo dla polityka nie ma skuteczniejszej metody na sukces, niż praca z ludźmi i okazany im szacunek w postaci osobistej rozmowy, podania ręki, wspólnego wypicia kawy. I dlatego Sutryki, Karnowscy, czy Zdanowskie mają tak wysokie poparcie, żeby nie obawiać się wyników wyborów.
    Oj nieźle musi was to boleć, dlatego próbujecie cyklicznie, regularnie zohydzać faceta. Stawiam dolary przeciwko orzechom, że za niecały rok to on będzie się śmiał, a Maje, Franasy, Rajfury odejdą w niebyt. Tylko kto ci, redaktorze Arku wtedy rękę poda? Raczej nie Prawie Sprawiedliwi, którzy cię strzelili z Redaktora Naczelnego Gazety Wrocławskiej. Z usłużnych dziennikarskich prosty….. prostych pięćdziesięcioletnich panów w okularach się korzysta, tak, jak z usług prosty..... prostych dziewoj. Ale się ich, delikatnie mówiąc, nie szanuje, może nawet czuje swoistą odrazę? Korzysta się, kiedy są potrzebni, bo zrobią i napiszą wszystko za soczystą kość. Ale, kiedy przestają być potrzebni…

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.