Wiadomości

Uniwersytet? Lewicowy albo neutralny, czyli lewacki

2023-07-07, Autor: Arkadiusz Franas

Kiedyś sami lub ich patroni wieszali krzyże gdzie się dało. Teraz po nocach tropią rektora, czy przypadkiem po pracy nie klęczy pod krzyżem. Bo jakby przyklęknął, to ewidentnie indoktrynuje uczelnię. A nie daj Boże, jak jeszcze wejdzie do kościoła… Ale gdyby poszedł na Strajk Kobiet i wrzeszczał „PiS od tyłu jest w dup… jeb…”, to okazałby się patriotą, apostołem tolerancji i neutralny światopoglądowo.

Reklama

Szczerze? Nie wiem czy profesor Robert Olkiewicz jest dobrym rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego. Po pierwsze dlatego, że nie jestem ani studentem, ani pracownikiem tej uczelni. Poza tym, rektor swoje stanowisko piastuje od roku i pewnie jeszcze trudno to detalicznie ocenić. Jeszcze raz szczerze? Od miesięcy obserwuję jak środowiska lewicowe czy lewackie, ale to już chyba synonimy, atakują rektora. Atakowały profesora jak tylko okazał się faworytem w wyborach po usunięciu ze stanowiska skompromitowanego poprzednika. Od początku „straszono” świat, że Robert Olkiewicz jest związany z katolickim Opus Dei. Jak najbardziej legalną instytucją, która chyba niektórym myli się ze Świętą Inkwizycją.

Od czasu przejęcia rządów przez prof. Olkiewicza kilka razy byłem w różnych budynkach uniwersyteckich. Nie zauważyłem nigdzie, by nagle i masowo pojawiły się krzyże na ścianach. To że nie widziałem stosów, na których palono niewiernych, nie muszę już chyba dodawać. Zresztą sam rektor od początku powtarzał:

„Jestem zdecydowanym zwolennikiem neutralności światopoglądowej, politycznej i religijnej uniwersytetu. A jednocześnie stanowczo opowiadam się za możliwością prezentowania różnorodnych opinii. Jestem osobą wierzącą, ale jako prorektor czy dziekan wydziału traktowałem jednakowo osoby o wszystkich poglądach. To w mojej działalności uczelnianej nie ma i nie miało żadnego znaczenia”.

Co udowodnił ostatnio, gdy w geście sprzeciwu wobec politycznej agitacji, opuścił uroczystości na Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Było to podczas wręczania wyróżnienia, które uczelnia przyznaje zasłużonym w działalności na rzecz współpracy Polski i Niemiec. W tym roku laureatem został prof. Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor Ośrodka Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy`ego Brandta Uniwersytetu Wrocławskiego. Laudację wygłaszał Basil Kerski z Europejskiego Centrum Solidarności w Gdańsku. Dyrektor centrum zamiast skoncentrować się na laudacji dla wrocławskiego profesora, wygłosił polityczną przemowę, krytykował rząd czy poziom demokracji w Polsce. - To nie jest miejsce na tego typu przemówienia – skwitował krótko Olkiewicz.

Taka neutralność nie podoba się lewackim środowiskom i za to też został skrytykowany.

Magnificencjo, jak być neutralnym? Na przykład gdyby wybrał się pan na Strajk Kobiet (przepraszam za taką symulację), gdzie prezentowano bardzo wyraziste kierunki światopoglądowe, że nie wspomnę o stylu. Ale wtedy by panu przyklaśnięto jak pańskiemu poprzednikowi, który podczas tych manifestacji podpisał się pod apelem „Jesteśmy z Wami i dla Was”. Nie wiem nawet, czy nie zagłaskano by pana dotkliwie.

Ale gdy jest pan neutralny inaczej, czyli neutralnie neutralny, to tak zwani dziennikarze śledczy po zmroku udają się pod kościół, by sprawdzić czy nie pilnuje pan pomnika papieża przy kościele św. Maksymiliana Kolbego. Rada Parafialna zainicjowała dyżury przy pilnowaniu pomnika Jana Pawła II po tym, jak parafianka zaalarmowała proboszcza, że przypadkiem usłyszała rozmowę mężczyzn na temat zniszczenia pomnika Jana Pawła II. Było to w chwili, gdy przypuszczono dość zmasowany atak na polskiego papieża. I normalnie te „Dżejmsy Bondy” wyśledziły pana. Co z tego, że tłumaczył pan: ”Jestem tu jako członek Rady Parafialnej, nie rektor ". Słyszą ci, co chcą słyszeć i coś zrozumieć, a nie ci, którym nie pasuje to do linii ideologicznej. Teraz środowisko to przyjęło, że atakuje Kościół i Jana Pawła II, choć całkiem niedawno tego jednego z najsłynniejszych Polaków w historii całowali po rękach. Nie wspomnę, że oni sami lub patroni światopoglądowi tych, co teraz pana śledzą, jeszcze 30 lat temu wieszali krzyże gdzie się tylko dało. Gdy PRL się skończył. Teraz znowu je zdejmują. Ciągle w akcji… Że się nie zmęczą.

Ale to nie wszystko. Taki tytuł „Apolityczność rektora UWr. W kościele, u boku Beaty Kempy, w obronie Jana Pawła II”. To ja mam pytanie, czy katolik w kościele nie może bronić świętego? Ok, mógł sobie wybrać inny bok, ale może nie dane mu było wybierać... Głowy nie dam, bo pana profesora znam słabo, ale pewnie u boku Donalda Tuska mówiłby to samo w obronie papieża. Mógłby się jedynie obawiać, co powie sam Tusk, bo tego to obecnie już chyba sam Tusk nie wie. Ale dziś nie o tym.

Reasumując. Czyli jeżeli na uniwersytecie dyrektor gdańskiego centrum atakuje polityczne i państwowe instytucje, to jest neutralny, apolityczny, a uczelnia ok. Jeżeli natomiast rektor, poza uczelnią, poza pracą, w kościele wygłasza swoje katolickie poglądy, to przez to nie jest apolitycznym rektorem? Jak bym fachowo nie chciał tego skomentować, to nic konkretnego mi nie przychodzi do głowy poza słowami psychiatry z komedii „C.K. Dezerterzy”:

„Nie zdziwię się, jeśli dziś będzie twierdził, że napadła go załoga angielskiej łodzi podwodnej, która jakimś cudem ominęła blokady na Morzu Czarnym, wpłynęła do Dunaju, jakimś dopływem dostała się do nas, potem rurami kanalizacyjnymi podjechała do sracza i zakotwiczyła w oczekiwaniu pana oberleutnanta”.

Niech tam, trzeci raz spytam: szczerze? Jak wspomniałem, ataki na rektora obserwuję od miesięcy i myślałem, że już się skończyły. Ale kilka dni temu, w rozmowie z Radiem Wrocław, ponownie profesor o nich wspomniał kwitując: „Staram się raczej nie reagować na tego rodzaju zaczepki, bo dla mnie to są zaczepki…”.

I wtedy powróciło pytanie, które zawsze powstawało w mej głowie po kolejnym ataku, czy tu tylko chodzi o ideologię i psychiatrię przy tych zaczepkach? Oczywiście, ale mało która ideologia zakazuje pamiętać, że Uniwersytet Wrocławski zatrudnia ponad 3400 pracowników, a przez jego kasę przewijają się miliony, które mogą się przewijać się w różne strony… A niektóre „strony” na zmianie rektora na pewno straciły. Boże, jakie to proste… Znowu ten stary, niedobry determinizm ekonomiczny - byt kształtuje świadomość.

Oceń publikację: + 1 + 27 - 1 - 20

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~Pikuś 2023-07-07
    10:50:58

    5 1

    Zaskoczył mnie pan dzisiaj, i to bardzo, panie redaktorze, wie pan czym ;)
    Co do felietonu…
    Bez wnikania, czy zgadzam się, czy nie z jego tezami, muszę panu przyznać, że od ładnych kilku lat jestem pod wielkim wrażeniem, jak wielu ludzi z obszaru szeroko pojętych mediów uzmysławia sobie, jak to, przez całe życie, mieli prawicowo/patriotyczno/narodowo/religijne poglądy.
    Ot, taki Król Marek. ZSMP, Sekretarz Komitetu Centralnego PZPR, Poseł na Sejm Kontraktowy, Naczelny Komunistycznego „Wprost”. Jak on kilka lat temu się „nawrócił”. Jakim jest teraz patriotą, prawicowcem, jak tępi lewactwo, aż człowiek oczy przeciera ze zdziwienia.
    Ogórek Magdalena. Działaczka SLD, współpracowniczka szefa SLD, kandydatka na posła z list SLD, kandydatka SLD na Prezydenta RP. Ojjjjjj, jaka ona od kilu lat jest prawicowa, jak nienawidzi komuny i lewactwa. Oczywiście bezinteresownie i charytatywnie.
    Jakimowicz Jarosław. Aktor trzeciorzędny, choć chyba słowo „aktor” wydaje się być nadużyciem. Ojjjjjj, jak on kilka lat temu pokochał Prawie Sprawiedliwego Antoniego Macierewicza. Oczywiście też bezinteresownie i charytatywnie.
    Franas Arkadiusz, Redaktor Naczelny Gazety Wrocławskiej, wcześniej pod nazwą Robotniczej Gazety Wrocławskiej.
    Coś panu i czytelnikom wkleję, panie redaktorze. Artykuł z 19 marca 2010 roku na portalu Salon24. Tytuł artykułu „ Na przykład Franas”:
    „Oprócz "gwiazd" pokroju Lisa, Żakowskiego, Olejnik, Mazowieckiego, Urbana, Michnika, Pacewicza, Kublik itd itp polskie media opanowały cyborgi, ludzie bez właściwości i bez przeszłości. Mają po 40 lat i nie wiadomo, jakim cudem trafili na kluczowe stanowiska w potężnych koncernach medialnych. Taki na przykład Arkadiusz Franas, wiceszef wrocławskiego wydania potężnej gazety o dziwacznym i zupełnie niezrozumiałym dla Polaków tytule "Polska The Times". Cyborgi pełnią dzisiaj tę samą funkcję co ich anonimowi odpowiednicy w PRLu. Na co dzień piszą o duperelach, ale gdy trzeba podkadzą władzy i wdepczą w ziemię niby niechcący tych, których władza nie lubi. Ich kunszt pisarski ledwie poprawny. Gdyby mieli zarabiać pisaniem na ulicy umarliby z głodu. W PRLu roiło się od takich. Mówiło się mierny, ale wierny.
    Arkadiusz Franas nawet własny życiorys potrafił sknocić tak, że już sam tytuł odstrasza. To niezłe osiągnięcie napisać NIC na trzy strony. Bo trudno uznać za informację o sobie takie stwierdzenie:
    "W szkołach padały frazesy o prastarym piastowskim Wrocławiu. Trudno było dyskutować z panią od historii, ale ja i moi koledzy jakoś nie mogliśmy dostrzec piastowskich śladów. "
    albo takie: Nagle się okazało, że miasto, w którym zaczęło się me życie, jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej nazywało się Seidenberg. Coraz częściej mówiliśmy "dolnośląski" i przestaliśmy się bać słów Breslau czy Niederschlesien."
    albo takie:
    "Przecież Lubań, Bielawa czy Dzierżoniów nie powstały w 1945 roku. Coraz częściej, z różnych mównic padało: to nasza ziemia. A ludzie rzucili się odnawiać swoje domy, podwórka. Już nikt nie pomyślał - jestem tu przejazdem. Wreszcie byliśmy pewni - jesteśmy u siebie. Romantyczny duch kresowiaka, krakusa czy warszawiaka doskonale wpasował się w ogromne dziedzictwo kultury germańskiej. Tak samo, jak lwowski pomnik Aleksandra Fredry w scenerię wrocławskiego Rynku, na którym jeszcze w latach 40. XX wieku dumnie prężył się król Fryderyk Wilhelm III. "
    Chyba, że przyjmiemy, że to sprawy najważniejsze dla autora. Bardziej jednak prawdopodobne jest wpisanie się w obowiązującą aktualnie najbardziej słuszną słuszność.
    Oto człowiek z prowincji (jak Chlebowski), który niczym nie błysnął w swoim życiu nagle ni stąd, ni zowąd staje się panem życia i śmierci kilkudziesięcioosobowej redakcji.
    Również ni stąd, ni zowąd pisze też taki oto tekst:
    „Podobne strzelanie z armaty do wróbla w tym tygodniu odbyło się znowu w wykonaniu IPN. Instytutu, który za ciężkie pieniądze grzebie w papierach, które ktoś chciał, by pozostały i ich nie spalono. Otóż prokuratorzy dusz naszych znaleźli notatkę, wyobraźcie sobie Państwo, z której wynika, że Wojciech Jaruzelski (Jezu, ja nie mogę, co za odkrycie! Maryjko i Józefie Święty!) w latach 50. współpracował (sic!) z sowietami. Padłem, tchu nie mogłem złapać, w głowie mi się zakręciło. No dobra. Koniec żartów. Obawiam się, że po kilku latach w IPN-ie dojdą pewnie i do tego, że należał do PZPR. (...). A z kim miał współpracować, do cholery? Z CIA? Przecież służył nie w US Army, lecz w Ludowym Wojsku Polskim, totalnie podporządkowanym radzieckim władzom. Tak to było skonstruowane i już. Nawet dziecko, które zajrzy do Wikipedii, dojdzie do tego po 5 minutach. "
    Podoba się?
    Arkadiusz Franas wykazał się komsomolską czujnością i w godny pochwały sposób poparł słuszne działania władzy, która właśnie wysmażyła ustawę czyniącą z IPN narzędzie wpływu ubeckich kolegów i moskiewskich przełożonych Jaruzelskigo dysponujących kopiami spalonych dokumentów.Dzięki ustawie będą mogli sprawdzić, które z posiadanych kopii nie mają odpowiedników w państwowych archiwach, czyli nadają się do szantażowania pojawiających się w sferach publicznych TW i ich potomków, zainteresowanych jak córka "Bolka" czy córka "Różyczki" w ukryciu kompromitującej prawdy.
    I to jest odpowiedź, dlaczego NIKT, czyli Arkadiusz Franas został wicenaczelnym.”
    A teraz z Wikipedii „W 2010 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński po katastrofie smoleńskiej w Salon24 po raz pierwszy zabrał publicznie głos i rozpoczął swoją kampanię prezydencką.”
    Podobno Prezes Polski miał był kiedyś powiedzieć o Jarosławie Kurskim, że „ Brudną szmatą też można zetrzeć podłogę”, to w kontekście czy można korzystać z wątpliwych moralnie osób do czyszczenia/uzdrawiania państwa.
    I w tym momencie zamilknę pozostawiając refleksje pańskim Prawie Sprawiedliwym mocodawcom. A radny Kilijanek to czyta…

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.