Wiadomości

We Wrocławiu Konfederacja już wygrywa, a Śląsk?

2023-07-21, Autor: Arkadiusz Franas

Z dyscyplin sportowych, przez najbliższe miesiące, najbardziej emocjonująca będzie chyba kampania wyborcza. Platforma uprawia marszobiegi i pewnie dotrze na manowce. PiS, także we Wrocławiu, skupia się obecnie na walce wręcz. Jacek Sutryk trenuje wyścig z czasem, by przed końcem kadencji sprzedać Śląsk Wrocław i pewnie jak zawsze mu się nie uda. Bezpartyjni Samorządowcy w blokach, a Konfederacja jako jedyna już wystartowała

Reklama

Już od jakiegoś czasu piłka nożna pasjonuje mnie w ograniczonym zakresie. A mecz Polski z Wyspami Owczymi może spowodować, że występy polskiej reprezentacji zacznę traktować na równi z wyborami miss w każdej odmianie. Od lat także nie rozumiem po co istnieje polska ekstraklasa i z lekkim zdziwieniem, a może i odrobiną podziwu za wytrwałość, patrzę na kibiców Śląska Wrocław. Tych, którzy przed każdym sezonem analizują braki w tej drużynie na lewej obronie i możliwości rotacji prawego pomocnika ze środkowym napastnikiem oraz kto tym razem będzie udawał dyrektora sportowego. Aż po specjalistę do przyrządzania sosów w klubowej stołówce. Ich prawo… Moje zainteresowanie tą drużyną wzmaga się tylko w momencie, gdy płyną do niej kolejne miliony z kasy gminy, a urzędnicy próbują udawać, że zależy im na rozwoju tego klubu. A nie tym, co jest prawdziwszą prawdą (tak sobie pozwolę pokombinować językowo), ile oni sami i ich znajomi mogą zarobić na tej miejskiej spółce. O kolejnych milionach było ostatnio, więc teraz przypomnę, że podobno trwa proces prywatyzacji klubu. O szczegółach za wiele nie wiadomo, nie zdziwię się jak do niej nie dojdzie. Wszak to najdziwniejsza, od czasów przejęcia Dolnego Śląska przez Fryderyka Wielkiego od Habsburgów, ekipa zarządzająca tym miastem. I właśnie ona prowadzi wspomniane negocjacje. Czy jeszcze by ktoś się zdziwił, gdyby na przykład w pakiecie sprzedali zoo i aquapark? Już chyba niewielu… Resumując: prywatyzacja Śląska pewnie stanie się jednym z elementów kampanii przed wyborami samorządowymi. Pytanie tylko, czy atrakcyjniejszym dla opozycji czy dla prezydenta.

Zakładając, że prezydent miasta nie wystartuje w parlamentarnych. Bo jak sam wspomniał, gdy trzeba będzie ratować Platformę, to on nie zawaha się i pójdzie do Sejmu. A PO chyba w kryzysie. I postawiła na ruch, czyli marsze albo chód sportowy - jeśli już patrzymy na to z perspektywy sportowej. Niedawno pochodziła w większym gronie w Warszawie. Teraz już Donald Tusk zapowiada kolejny rozruch jesienią. Czy oni to kondycyjnie wytrzymają? I gdzie dojdą? Zwłaszcza jak się patrzy tylko na Platformę w naszym regionie, to ewidentnie widać, że nie wszyscy idą w tę samą stronę. A wtedy o kolizje, stłuczki i wypadki dość łatwo. W każdym razie, w tej chwili nie wiadomo, kto tu będzie liderem w trakcie wyborów, kto ma nadawać tempo. I czy ktoś nie ucieknie…

Jeszcze mniej wiadomo o przystawce PO, czyli Lewicy. Zwłaszcza, że teraz oba ugrupowania bardziej walczą o elektorat między sobą niż z prawicowymi ugrupowaniami. I jeśli pójdą osobno do wyborów, to we Wrocławiu i okolicach raczej jedynką będzie poseł Krzysztof Śmiszek. Nie do końca wiadomo, dlaczego po raz kolejny wrocławianka Aleksandra Dziemianowicz-Bąk nie zostanie liderką tej listy, ale ma już doświadczenie i podczas ostatnich wyborów dostała się do Sejmu startując z 28. miejsca na liście. Wystarczy jednak słabszy wynik całej Lewicy i ten manewr ponownie może się nie udać.

Oczywiście podobno we Wrocławiu działa też PSL „Hołownia”. Tylko, że tu jest inaczej. O ile w innych ugrupowaniach trwa walka o to, kto będzie na liście, to w tym przypadku trwa batalia, żeby było kogo umieścić na liście. Oczywiście ludowcy mają sprawdzone kadry niższego szczebla, sprawdzone jeszcze często w czasach PRL-u, z niekwestionowanym liderem listy Jackiem Protasiewiczem. Ten polityk akurat jako „ludowiec” dał się poznać dopiero kilka lat temu, ale we Wrocławiu raczej nadal jest rozpoznawalny. PSL musi tylko pilnować hołowniany przyrostek, bo tam nieźle potrafią liczyć. Na przykład lider Polska 2050 zasłynął ostatnio niezwykłym odkryciem demograficzno-matematycznym pisząc „51,7 proc. osób mających polskie obywatelstwo to kobiety. 49,3 proc. to mężczyźni”. Czyli w sumie mamy 101 proc. obywateli. Takiego sukcesu swoich rządów to nawet sam PiS nie wymyślił.

A co w przywołanym PiS? Od tygodni bez zmian. Ustawiczna walka wręcz i nie będę dociekał do jakiej dyscypliny najbliżej tym utarczkom. Najuczciwiej będzie powiedzieć, że to klasyczne MMA (mixed martial arts), czyli mieszane sztuki walki. W samym Wrocławiu przeciwnik jest chyba tylko jeden. Szefowa miejskich struktur Agnieszka Soin, którą jakiś czas temu prezes przysłał tu w teczce i nikt za bardzo nie wie po co. Ani nic nie robi, ani za bardzo z działaczami nie rozmawia. Pewnie dlatego, że mało kiedy jest na miejscu. Nakazała tylko obwiesić wszystkie płoty w miastach i wsiach swoją podobizną, by ludzie nie zapomnieli jak wygląda. Taka poseł z plakatu, żeby nie rzec z płotu… Miała tu zastąpić też niezbyt skuteczną poprzednią liderkę – posłankę Mirosławę Stachowiak-Różecką. Różecka po pierwsze faktycznie poniosła ogromne straty w swoim rejonie. Z klubu radnych PiS w radzie miasta w tej kadencji odeszło aż sześciu samorządowców. A po drugie chyba nie była w stanie się pogodzić z faktem, że na Dolnym Śląsku baronową tej partii została marszałek Elżbieta Witek. Różecka musiała odejść, ale dlaczego musiała przyjść Soin? To pytanie coraz częściej i coraz głośniej zadają wrocławscy politycy tego ugrupowania. I żyją w nerwach i niepewności o kształt list wyborczych. Czy będą kolejne odejścia z PiS w naszym regionie?

Do Konfederacji? Byłego członka klubu PIS w radzie miejskiej, czyli Roberta Grzechnika, jego niedawni partyjni koledzy podobno już rozpytują o ugrupowanie, z którym ten niedawno się związał.

A Konfederacja właśnie już wystartowała i w czwartek pokazała liderów swoich list w okręgu numer 3, czyli Wrocław i okolice. Gdy niektórzy kalkulowali, że może wrocławianin Grzegorz Braun „wróci na ojczyzny łono”, ten konsekwentnie wybiera Rzeszów, a tutaj będą liderować: Krzysztof Tuduj, jedyny dotąd poseł Konfederacji z Wrocławia, Marta Czech i Paweł Przystawa. Sondaże dają dziś Konfederacji nawet około 15 procent poparcia. Przy takim wyniku i kilku jeszcze innych korzystnych dla nich okolicznościach, działacze związani z Januszem Korwin-Mikkem, Sławomirem Menztenem czy Grzegorzem Braunem mogą zdobyć nawet trzy mandaty.

Do boju już gotowi są również Bezpartyjni Samorządowcy. Właśnie ogłosili swój program, w którym pomija coraz bardziej męczące dla Polaków sprawy światopoglądowe, a opiera się na realnych i konkretnych rozwiązaniach – od podatków po komunikację. Czy mają szanse na sukces? Na pewno największe na Dolnym Śląsku. Jeśli przekroczą próg wyborczy, a liczą nawet na więcej, to na pewno zgarną mandat właśnie tu.

Powiem więcej. Szanse na trzy mandaty Konfederacji i jeden Bezpartyjnych są większe niż na doprowadzenie do godziwej komercjalizacji piłkarskiego Śląska w tej kadencji samorządu, odsunięcie od władzy Agnieszki Soin we wrocławskim PiS oraz na to, że po kolejnych marszach PO nie dostanie zadyszki i nie zabłądzi.

Oceń publikację: + 1 + 36 - 1 - 33

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.