Wiadomości

Z Włoch do Wrocławia po rozszerzeniu czerwonej strefy. Koronawirus a podróże [ZDJĘCIA]

2020-03-09, Autor: Marta Gołębiowska

Badanie temperatury, formularze od służb medycznych, maseczki ochronne, regularna dezynfekcja rąk i prawie puste samoloty – tak teraz wyglądają podróże między Wrocławiem i północnymi Włochami. Czy epidemię koronawirusa uda się powstrzymać? Pokażą najbliższe tygodnie. 

Reklama

Zanim obrzucicie mnie błotem za to, że pojechałam do północnych Włoch w dobie nowej epidemii, wyjaśnię, że mieszka tam ważna dla mnie osoba, której - jak przypuszczałam – mogę wkrótce długo nie zobaczyć. I, jak się okazało, niestety miałam rację. W Dzień Kobiet Padwa dołączyła do tzw. czerwonej strefy i bez poważnego, pilnego powodu nie można z niej ani wyjechać, ani do niej wjechać.

"Oby zakazali ci tych lotów"

Lot z Wrocławia do Bolonii na początek marca wykupiłam kilka miesięcy temu, kiedy jeszcze nikt nie słyszał o koronawirusie. Tydzień przed planowanym wylotem stwierdzono w Padwie pierwsze przypadki COVID-19, a gdy podejmowałam ostateczną decyzję o podróży, zakażeń było kilkadziesiąt. Czerwoną strefą były wtedy objęte inne regiony, gdzie wirus zainfekował znacznie więcej osób, także ze skutkiem śmiertelnym*.

Mimo to dylemat był duży, przede wszystkim ze względu na atmosferę, która panowała wtedy w Polsce, a która w ostatnich dniach, po pierwszych stwierdzonych tu przypadkach zakażenia koronawirusem, tylko się wzmogła. Miałam wrażenie, że czuję na sobie krzywe spojrzenia osób, które wiedzą, że we Włoszech bywam regularnie. Ludzie robili mi mniej lub bardziej subtelne aluzje, że woleliby mnie nie spotkać, jeśli znów tam polecę i wrócę. Pytali też, czy mam już koronawirusa. Mało kto wykazał się empatią.

Niezbędnik podróżnika

Chwilami sama ulegałam zbiorowej panice, jednocześnie nie zapominając, że przecież nie jadę tam dla rozrywki. Wraz z osobą, do której miałam jechać, śledziliśmy na bieżąco doniesienia we włoskich mediach i komunikaty Generalnego Inspektoratu Sanitarnego. Wreszcie, dwa dni przed lotem, gdy linie lotnicze zaczęły kasować część połączeń, postanowiliśmy, że nie rezygnuję z podróży, ale po powrocie dobrowolnie obejmę się domową kwarantanną i będę pracować zdalnie.

Żyjemy w czasach, gdy prywatna podróż staje się sprawą publiczną i trzeba to zaakceptować. Ludzie zaczynają się bać siebie nazwajem, a przerażone epidemią społeczeństwo z łatwością ocenia nasze osobiste decyzje. I nie ma znaczenia, czy jako odwagę, czy lekkomyślność. 

Maseczkę i płyn dezynfekujący na podróż dał mi weterynarz mojego kota, któremu (weterynarzowi, nie kotu) z tego miejsca jeszcze raz dziękuję, bo sam z dostępem do nich zaczyna mieć problem. Tak, w Polsce osoby, które potrzebują tych akcesoriów, nigdzie nie mogą ich kupić, bo wykupiły je osoby, które ich nie potrzebują.

NFZ wyrobiłam sobie Europejską Kartę Ubezpieczenia Zdrowotnego, zaczęłam suplementować wzmacniające odporność witaminy i minerały, zrobiłam zapasy jedzenia, leków oraz środków higienicznych na czas kwarantanny, po czym pojechałam na wrocławskie lotnisko.

Pusty samolot

A na lotnisku pustki jak nigdy. Kilka osób siedziało w maskach ochronnych, co wtedy wydało mi się lekką przesadą. Ja postanowiłam używać maseczki we Włoszech oraz w drodze powrotnej.

Do samolotu Ryanaira, którym planowo miało lecieć 189 pasażerów, wsiadło zaledwie 27 osób. Reszta nie pojawiła się na bramkach z powodu lęku przed epidemią. Mogliśmy się rozsiąść tak, by każdy siedział osobno, sam w rzędzie; tylko pięć pierwszych rzędów zalecono nam zostawić pustych. Moja najbliższa sąsiadka powiedziała mi, że nie spała ze strachu całą noc. W Bolonii bała się wysiąść z samolotu. Wracała do domu.

Zdumiewająco pusto było również na bolońskim lotnisku, w Aerobusie na stację kolejową oraz w pociągu do Wenecji. Po tym, jak wylądowaliśmy, personel medyczny zmierzył nam temperaturę przed wejściem na lotnisko. Widziałam, jak pociąg na dworcu w Bolonii był dezynfekowany przez pracowników w maskach i rękawiczkach ochronnych.

Brak tłumów działał uspokajająco, w końcu trudniej wtedy o zakażenie. Byłam skoncentrowana na myciu rąk, dezynfekowaniu ich (oraz smartfona!), niedotykaniu twarzy i trzymaniu półtorametrowej odległości od innych.  

Ostrożność i rozsądek

Wbrew różnym pogłoskom, życie w Padwie toczy się normalnie, choć na ulicach jest mniej ludzi po tym, jak tymczasowo zamknięto szkoły i uczelnie. Również turyści zaprzestali tak licznych wycieczek. Na ulicach widnieją bannery z informacjami o prewencji zakażenia koronawirusem, w barach i restauracjach wisi informacja o obowiązku trzymania bezpiecznej odległości od innych osób, a pracownicy sklepów obsługują klientów w rękawiczkach ochronnych. Półki sklepowe są pełne.

Spędziłam tam kilka dni, unikając miejsc publicznych i stosując się do wszystkich zaleceń. Na miejscu miałam bliższy kontakt tylko z jedną osobą, która czuje się dobrze. Lot powrotny z Bolonii zaplanowany był na niedzielę. Padwę standardowo miałam opuścić w tego samego dnia rano.

Chaos i panika

W sobotni wieczór, około godz. 22, nagle spadła na nas wiadomość, że Padwa  - razem z całą Lombardią i trzynastoma innymi prowincjami - dołącza do tzw. czerwonej strefy (Włochy są podzielone na trzy strefy ze względu na nasilenie epidemii, czerwona jest najgorsza) i od północy, 8 marca, co najmniej do 3 kwietnia nie będzie można z niej wyjechać ani do niej wjechać. Dokładna treść rządowego dekretu nie była jeszcze znana (doszło do ogólnikowego, medialnego wycieku), ale znajomi Włosi radzili mi wyjeżdżać, póki to możliwe i bezproblemowe.

Ledwo zmieściłam się do pociągu, odjeżdżającego do Bolonii o godz. 23.30. Udało mi się kupić jeden z ostatnich biletów. Na pożegnanie z bliską osobą, której nie zobaczę tak długo, jak długo potrwa walka z epidemią we Włoszech, miałam parę minut.


Pociąg był pełny osób w maseczkach, panowała nerwowa atmosfera. Stałam w korytarzu, bo trudno było przejść, zresztą wolałam nie siedzieć w zatłoczonym przedziale. Jak później przeczytałam w mediach, nie byłam, rzecz jasna, jedyną osobą, która tak zareagowała na pierwsze wiadomości o zamykaniu kolejnych miast. Z nowej czerwonej strefy uciekali w ostatniej chwili także Włosi.

W Bolonii nocowałam w hotelu blisko dworca. Recepcjoniści pracowali w maskach ochronnych. W niedzielę rano okazało się, że w pilnych przypadkach wybrane osoby są przepuszczane przez granicę czerwonej strefy, więc prawdopodobnie, jako obywatelka innego kraju, będąca we Włoszech na parę dni, bym się z niej wydostała. Ale poprzedniego wieczoru nikt nie był tego pewien. 

Powrót "trędowatych"

Tym razem na lotnisku w Bolonii było nieco więcej podróżnych, większość w maseczkach. Powszechna dbałość o higienę była bardzo widoczna. Do samolotu do Wrocławia wsiadło około 30 osób. Na pokładzie po angielsku i po włosku odczytano nam komunikaty o zagrożeniu epidemią COVID-19 i poinstruowano, jak mamy się zachować, jeżeli zaobserwujemy u siebie niepokojące objawy.

Dostaliśmy też formularze, dotyczące naszej tożsamości i krajów, jakie odwiedziliśmy w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Wypełnioną kartę wręczyłam pracownikowi medycznemu, który powitał nas po wylądowaniu samolotu. Przed wejściem na lotnisko wracającym z Włoch była badana temperatura. Do domu wróciłam taksówką. Mimo że czuję się dobrze i jestem dobrej myśli, na wszelki wypadek zapisałam sobie jej numery.

Zaczynam kwarantannę z myślą, że żyjemy w czasach dramatów ludzkich, wywołanych przez siłę, nad którą na razie nie potrafimy zapanować. Bądźmy dla siebie w tych dniach przede wszystkim przyjaźni, pomocni i uprzejmi.  

*Według danych na 8 marca, na godz. 18, do tej pory we Włoszech stwierdzono zakażenie koronawirusem u 7375 osób, co czyni ten kraj drugim po Chinach pod względem liczny zarażonych. Na ten moment 622 osoby wyzdrowiały. Tylko część tych przypadków wymaga hospitalizacji. Niestety, 366 pacjentów zmarło, a średnia ich wieku to 81 lat. Najgorsza sytuacja panuje w Lombardii, Wenecji Euganejskiej, Piemont i Emilia-Romania. "Czerwone strefy" to strefy ograniczonej mobilności, otoczone kordonem sanitarnym, w których miejsca publiczne zawiesiły działalność, masowe imprezy są odwołane. W całych Włoszech nieczynne są puby.

AKTUALIZACJA: OD 10 MARCA KWARANTANNĄ DO 3 KWIETNIA ZOSTAŁY OBJĘTE CAŁE WŁOCHY

Zobacz galerię

Czy pojechałbyś teraz do kraju z nasiloną epidemią koronawirusa w ważnej sprawie osobistej lub zawodowej?




Oddanych głosów: 4261

Oceń publikację: + 1 + 32 - 1 - 14

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (2):
  • ~Agata Em 2020-03-10
    10:53:18

    2 1

    Dobrze, że się Pani dobrze czuje, życzę z całego serca zdrowia i mam NADZIEJĘ, że nie przywiozła Pani wirusa. Życzę sobie tego i w imieniu wszystkich innych ludzi, którzy cenią sobie ZDROWIE I ŻYCIE.
    Nie myślała Pani żeby zostać z tą "ważną" osobą?..

  • ~Agata Em 2020-03-10
    11:31:03

    2 1

    Jeszcze jedno....a gdyby okazało się, że jednak Pani się rozchorowała...

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.