Zabójstwo na imprezie we Wrocławiu. Razem śpiewali „Niech żyje wolność”, a później zadał mu 11 ciosów nożem

Do zdarzenia doszło 7 maja tego roku w mieszkaniu Adama Ł. przy ulicy Jedności Narodowej. Z ustaleń prokuratury wynika, że obaj mężczyźni spotkali się tam, by razem pić alkohol. W trakcie procesu jeden ze świadków zeznał, że nic nie wskazywało na to, że podczas libacji może dojść do tragedii, a kilkanaście minut przed zdarzeniem obaj mężczyźni mieli razem śpiewać piosenkę „Niech żyje wolność”.

Podczas pierwszej rozprawy oskarżony tłumaczył, że ze swoją ofiarą znali się od wielu lat i nigdy sąsiadowi nie zrobiłby niczego złego. Przekonywał sąd, że w trakcie imprezy zasnął, a gdy się obudził, zobaczył, że jego 56-letni kompan leży w kałuży krwi. Wersja ta różniła się jednak od jego wcześniejszych wyjaśnień. Tuż po zdarzeniu miał zeznać w prokuraturze, że w trakcie spotkania pokłócił się z ofiarą i kilkakrotnie ugodził swojego kompana nożem. W trakcie zatrzymania mężczyzna miał mieć we krwi 2 promile alkoholu.

Żona zamordowanego Marka G. pod koniec listopada zeznała przed sądem, że gdy policja zatrzymywała Adama Ł., sąsiad miał jej powiedzieć, że „zrobił to dla niej”, bo był zazdrosny.

W środę Sąd Okręgowy we Wrocławiu uznał, że Adam Ł. jest winny zarzucanych mu czynów. – Adam Ł. został skazany na karę 25 lat pozbawienia wolności – poinformowała prok. Justyna Pilarczyk z Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.

Wyrok jest nieprawomocny.

WIĘCEJ O AWANTURZE Z 7 MAJA W ARCHWIALNYM MATERIALE TVREGIONALNA.PL: