Sport

Dobra passa przerwana: Śląsk przegrywa z Koroną Kielce 0:1

2011-04-17, Autor: Łukasz Maślanka, bk
Jak mawiają, już byli w ogródku i witali się z gąską, a przyszło im przełknąć gorycz porażki. W niedzielę piłkarze Śląska Wrocław przegrali z Koroną Kielce 0:1 i zmarnowali szansę na to, by wskoczyć na podium Ekstraklasy. To koniec długiej serii meczów Śląska bez porażki.

Reklama

Pierwszą połowę niedzielnego meczu spokojnie można uznać za doskonały lek na bezsenność. Piłkarze obu zespołów chwilami prezentowali się tak, jakby rozgrywali sparing. Brakowało ataków na bramkę. A trzeba też oddać zasługi sztabom trenerskim. Zarówno Śląsk, jak i Korona dobrze rozpracowały atuty rywala. Obie ekipy były dobrze ustawione taktycznie, bardzo uważnie grały też w defensywie. Ale ich gra w ataku wyglądała cokolwiek niemrawo. Sporo było za to straconych piłek i średnio składnych akcji.

Śląsk grał dość zachowawczo, a Korona też nie forsowała zbytnio tempa gry. I można było odnieść wrażenie, że oszczędzają siły na drugą połowę spotkania, by wtedy zacząć grać na poważnie. Efekt? Śląsk w pierwszej części meczu oddał tylko dwa celne strzały na bramkę rywala. Za każdym razem w roli głównej wystąpił Piotr Ćwielong, ale bramkarza Korony Zbigniewa Małkowskiego zaskoczyć nie zdołał. Za to piłkarze z Kielc w pierwszej połowie na grę ofensywną nie mieli wielkiej ochoty i ani razu nie popsuli spokoju strzegącego bramki Śląska Mariana Kelemena.

Po zmianie stron widowisko wreszcie się ożywiło. Więcej z gry mieli wrocławianie, których akcje nareszcie były płynne i nie kończyły się głupimi stratami. I było kwestią czasu, aż przewaga Śląska zacznie owocować sytuacjami bramkowymi. Szczęścia znów probówał Ćwielong, strzał z dystansu Dariusza Sztylki zablokowali stoperzy Korony, a w w 69. minucie kielczan od straty gola uratował niesamowity refleks Małkowskiego. W pole karne doskonale dośrodkował Sebastian Mila, posyłając piłkę wprost na głowę rozpędzonego Piotra Celebana. Golkiper Korony ten strzał jednak, chyba w sobie tylko znany sposób, tę piłkę “wyjął”.

Często przypominane sportowe porzekadło głosi, że niewykorzystane sytuacje lubią się zemścić. Każdy o tym wie, ale nie zawsze się o tym pamięta. Ale w niedzielę słuszność tej maksymy dała się Śląskowi mocno we znaki. W 73. minucie wynik meczu mógł otworzyć Andrzej Niedzielan, ale zmarnował doskonałą sytuację, nie trafiając do pustej bramki. Ale minutę później los przestał być dla Śląska łaskawy.

Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, w polu karnym wrocławian zrobił się spory tłok. Kelemen wyszedł do piłki, udało mu się ją złapać, ale zderzył się z Jarosławem Fojutem. Do bezpańskiej futbolówki dopadł Pavol Stano i bez namysłu mocno strzelił, posyłając ją do pustej wrocławskiej bramki. Bramkarz Śląska nie popisał się przy tej interwencji. Zamiast zostać na linii bramkowej albo piąstkować piłkę, wyszedł w gęsty tłum w polu karnym i próbował złapać futbolówkę. I popełnił poważny błąd, który okazał się bardzo kosztowny.

Reakcja trenera Oresta Lenczyka była natychmiastowa. Rzucił do walki ofensywnie nastawionych Sebastiana DudkaWaldemara Sobotę. Obaj jednak drużynie zbytnio nie pomogli. Dudkowi zdarzyło się wywrócić o własne nogi, Sobota też nie błyszczał i gry Śląska nie ożywił. Remis mógł uratować za to Mila, ale jego strzał z dystansu na raty, ale jednak wybronił Małkowski.

Korona Kielce przerwała długą serię meczów Śląska bez porażki, zatrzymując wrocławianom licznik na liczbie czternaście. Ale to nie największa strata, którą w niedzielę poniósł Śląsk. Zespół trenera Oresta Lenczyka miał realną szansę, by wskoczyć na trzecie miejsce w tabeli Ekstraklasy. Warunek był jeden - musiał pokonać Koronę. I nic z tego nie wyszło, a po weekendowej kolejce Śląsk zamiast na podium znalazł się na ósmym miejscu w ligowej stawce.

Teraz przed wrocławską ekipą dwa trudne mecze. W czwartek zmierzą się z mocną Wisłą Kraków, a później jadą do Warszawy na mecz z wracającą do życia po fatalnym początku wiosny Polonią. O punkty w tych spotkaniach będzie ciężko, a co gorsza - gra wrocławian wygląda coraz gorzej. Może to chwilowy kryzys, być może rywale rozpracowali taktykę Śląska. Trudno jednak się oprzeć wrażeniu, że zamiast na marzeniach o grze w europejskich pucharach Ślask powinien się skupić na walce o kolejne ligowe punkty. Bo trzynasty w tabeli Widzew Łódź traci do wrocławskiej ekipy tylko trzy “oczka”.

Śląsk Wrocław - Korona Kielce 0:1 (0:0)
Bramka: Pavol Stano (74.).

Śląsk Wrocław: Kelemen - Socha, Celeban, Fojut, Pawelec - Ćwielong (79. Sobota), Sztylka (79. Dudek), Kaźmierczak, Mila, Madej - Cristian Diaz (68. Ł.Gikiewicz).
Korona Kielce: Z. Małkowski - Golański (88. Malarczyk), Stano, Hernani, Markiewicz - Korzym (68. Dirceu), Jovanović, Lech (75. Puri), Edi Andradina, Lisowski - Niedzielan.

Żółte kartki:Sztylka, Madej - Jovanović.
Sędzia: Sebastian Jarzębak (Bytom).
Widzów: 8500.
Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (1):
  • ~ 2011-04-17
    21:54:13

    0 0

    CO TACY ZAWODNICY JAK GIKIEWICZ CZY DUDEK ROBIA W ŚLĄSKU??? ŻENADA TO CO ZAGRALI DZISIAJ NIEKTÓRZY. ĆWIELONG TEŻ JAK DZIECKO PODPALA SIĘ I WALI Z CAŁEJ SIŁY PO KRZAKACH ZAMIAST SPOKOJNIE PRZYMIERZYĆ.

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1326