Sport

Śląsk trafiał w poprzeczkę, rywal do bramki. Pechowa porażka wrocławian z Lechią Gdańsk [RELACJA]

2018-12-01, Autor: Łukasz Maślanka

Twierdza Wrocław nie istnieje. Śląsk Wrocław przegrał z Lechią Gdańsk 0:2 i była to jego czwarta z rzędu porażka na własnym stadionie. I wszystko wskazuje na to, że wrocławianie w tym sezonie będą grali tylko o utrzymanie w Ekstraklasie, bo czołowa ósemka odjeżdża Śląskowi coraz dalej.

Reklama

We Wrocławiu Lechia pokazała, dlaczego jest liderem Ekstraklasy. Zespół trenera Piotra Stokowca gra prosty futbol - uporządkowany, konsekwentny, ale też wyrachowany. Gdańszczanie potrafili we Wrocławiu oddać Śląskowi inicjatywę, ze spokojem obserwowali, jak gospodarze są przy piłce i próbują klecić swoje akcje. A gdy nadarzyła się okazja, Lechia wychodziła z groźną kontrą, grała też na tyle uważnie, aby szybko przechodzić do ataku po indywidualnych błędach wrocławian. Pamiętać zaś trzeba, że drużyna gości przyjechała do Wrocławia osłabiona brakiem m.in. Artura Sobiecha i Patryka Lipskiego. Nie grała więc w optymalnym składzie, a i tak powiesiła poprzeczkę tak wysoko, że Śląsk nie był w stanie jej sięgnąć.

Właśnie, poprzeczka. To słowo - klucz, jeśli chodzi o występ Śląska w tym meczu. Bo wrocławianie jakoś upodobali sobie obijanie górnej części bramki Lechii. Aż pięć (!) ich strzałów zatrzymało się właśnie na poprzeczce. W pierwszej połowie takiego pecha miał Djordje Cotra, po którego uderzeniu z rzutu wolnego piłka zatańczyła też na linii bramkowej, ale do siatki nie wpadła. Podobne pudło zaliczył też Damian GąskaWojciech Golla, a to tylko sytuacje z pierwszej połowy meczu. W drugiej futbolówka otarła się o poprzeczkę gdańskiej bramki po akcji z Arkadiuszem Piechem w roli głównej. Z kolei debiutujący w Ekstraklasie Daniel Szczepan mógł ten ważny moment swojej kariery uświetnić golem, ale po ładnym strzale trafił - a jakże - w poprzeczkę. Klątwa Śląska w tym sezonie, czyli brak skuteczności pod bramką rywala, mści się więc nieustannie, za co drużyna płaci wysoką cenę w postaci porażek.

Lechia zaś pokazała we Wrocławiu, co znaczy skuteczność w wykorzystywaniu tego, co się wypracowało i efektywność w grze w środku pola. W pierwszej połowie meczu gdańszczanie mieli trzy świetne okazje, z czego wykorzystali dwie i było praktycznie po grze. Zaczął Rafał Wolski, ale jego uderzenie w świetnym stylu obronił Jakub Wrąbel. W 15. minucie bramkarz Śląska był już bezradny, bo ładnym strzałem zza pola karnego popisał się Michał Nalepa i zrobiło się 1:0 dla gości. Po dziesięciu minutach piłkarze Lechii znów mogli przybić sobie piątkę. W środku pola fatalną wymianą podań “popisał się” duet Gąska - Piotr Celeban, piłka trafiła pod nogi Lukasa Haraslina, zawodnik Lechii urwał się spritem od Celebana, a w polu karnym tylko dopełnił formalności. Trzeba też podkreślić, że we Wrocławiu w linii pomocy jak wół naharował się Daniel ŁukasikJarosław Kubicki. Obaj pomocnicy Lechii mocno utrudniali życie swoim kolegom po fachu ze Śląska Wrocław, umiejętnie regulowali tempo gry, w odbiorze piłki też pokazali dobry poziom.

Dwa szybkie ciosy zadane w ciągu 10 minut ustawiły ten mecz. Grający z komfortową przewagą goście mogli pozwolić sobie nawet na to, aby przyjąć Śląsk głębiej na swojej połowie. Z klepania piłki przez wrocławian i tak wynikało niewiele, poza okazjonalnymi zrywami, które i tak były nieskuteczne. A niewiele brakowało, aby Lechia we Wrocławiu wygrała nawet wyżej. W 80. minucie fatalną stratę zaliczył Wojciech Golla, piłkę zabrał mu Flavio Paixao i ruszył z kontrą. Golla jednak ruszył ambitnie w pogoń za Portugalczykiem i w ostatniej chwili, już w polu karnym, wyłuskał mu piłkę spod nóg. Dlatego ostatecznie skończyło się na 2:0 dla Lechii Gdańsk.

To był dziewiąty mecz Śląska Wrocław na swoim stadionie w tym sezonie. Zespół trenera Tadeusza Pawłowskiego jest wyjątkowo gościnny, bo wygrał przed własną publicznością tylko dwa razy, a porażka z Lechią była jego szóstą na Stadionie Wrocław. Tych punktów bardzo brakuje, bo czołowa ósemka jest coraz dalej na horyzoncie. Po porażce z gdańszczanami, Śląsk traci do niej już 7 pkt., ale po kolejnych meczach tej serii spotkań ta strata może urosnąć do 10 “oczek”. Ponadto, drużyny będące obecnie za Śląskiem tracą do niego tylko kilka pkt. i niewykluczone, że na zakończenie tej kolejki wrocławianie spadną ze swojego 11. miejsca w tabeli bliżej strefy spadkowej. A to sprawi, że we wrocławskim klubem zrobi się niewesoło, zaś trenerski fotel Tadeusza Pawłowskiego mocno się zachwieje.

Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 0:2 (0:2)
Bramki: Nalepa (15.), Haraslin (25.)

Śląsk Wrocław: Wrąbel - Broź, Celeban, Golla, Cotra - Gąska, Tarasovs (89. Radecki), Pałaszewski (72. Ahmadzadeh), Piech (69. Szczepan), Pich - Robak.
Lechia Gdańsk: Alomerović - Fila (80. Steven Vitoria), Nalepa, Augustyn, Mladenović - Wolski (82. Arak), Kubicki, Łukasik, Makowski, Haraslin (90. Michalak) - Flavio Paixao.

Żółte kartki: Tarasovs, Szczepan - Fila, Nalepa, Wolski, Flavio Paixao.
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Widzów: ok. 6,8 tys.

Oceń publikację: + 1 + 2 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1322