Koszykarski Śląsk ustrzelił rekord!

Wynik końcowy meczu Śląska z Sokołem może sugerować, że dla wrocławian był to spacerek, ale koszykarze z Łańcuta we Wrocławiu tanio skóry nie sprzedali. Zawodnicy Sokoła wyraźnie nie chcieli być tymi, o których będą pisać jako o tych, dzięki którym Śląsk Wrocław przeszedł do historii. I na parkiecie sporo było twardej walki, co odczuł na własnej skórze skrzydłowy Śląska Michał Gabiński, który po starciu z Bartoszem Dubielem dorobił się okazałych szram na ramieniu i musiał się oddać w ręce klubowego lekarza. Szczęśliwie dla Śląska, nic poważnego się nie stało i popularny “Gabi” mógł grać dalej. Takich “pieszczot” było zresztą więcej, ale wrocławianie nie dali się stłamsić. I do przerwy wypracowali w miarę bezpieczną, bo sięgającą dziewięciu punktów przewagę. Było jednak jasne, że to zbyt małe prowadzenie, by choćby na sekundę odpuścić rywalowi.

Na początku trzeciej kwarty zrobiło się groźnie, bo koszykarze Sokoła po celnym rzucie Dubiela zbliżyli się do Śląska na trzy punkty. Ale wrocławianie nie stracili zimnej krwi ani kontroli nad przebiegiem spotkania. Po punktach Radosława Hyżego i celnych “trójkach” Adriana Mroczka-Truskowskiego oraz Tomasza Ochońki odskoczyli na bezpieczny dystans, a z każdą kolejną minutą jeszcze powiększali przewagę. I tę część spotkania zamknęli, prowadząc wysoko, bo czternastoma “oczkami”. Zmęczeni zawodnicy Sokoła nie dali już rady odrobić strat. Tym bardziej, że we Wrocławiu walczyli bez dwóch ważnych zawodników: silnego skrzydłowego i kapitana zespołu Macieja Klimy oraz doświadczonego rozgrywającego, Tomasza Fortuny. A wrocławianie ochoczo zadawali im kolejne ciosy, urządzając pokaz swoich umiejętności gry w ataku. I w czwartej kwarcie raz po raz dziurawili kosz Sokoła, rzucając aż 27 punktów, przy zaledwie dwunastu ekipy z Łańcuta.

W tym historycznym dla Śląska Wrocław meczu na najlepsze statystyki zapracował Michał Gabiński. Wypożyczony z PGE Turowa Zgorzelec skrzydłowy zaliczył najlepsze zawody podczas swojej przygody ze Śląskiem, rzucając 18 pkt. i dokładając do tego 12 zbiórek. Popularny “Gabi” wspólnie z Radosławem Hyżym (9 zbiórek) zdominował drużynę z Łańcuta w walce na tablicach. Śląsk w całym meczu zaliczył 42 zbiórki, w tym aż 14 w ataku. Natomiast zawodnicy Sokoła pod tablicami latali znacznie niżej, zbierając tylko 23 piłki. Gdy dodamy do tego fatalną skuteczność przyjezdnych w rzutach z dystansu, który trafili tylko siedem, zobaczymy jak na dłoni, że zespół z Łańcuta w potyczce ze Śląskiem miał zdecydowanie za mało argumentów, by marzyć o zatrzymaniu rozpędzonego wrocławskiego walca.

Drugą wrocławską “strzelbą” był w niedzielny wieczór Paweł Kikowski, którego łupem padło 16 pkt., w tym cztery celne “trójki”. Warto też podkreślić, że dobry występ zaliczył Paweł Bochenkiewicz. Zastępujący kontuzjowanego Krzysztofa Sulimę “Bochen” zanotował 11 pkt. i pięć zbiórek. Natomiast w drużynie Sokoła Łańcut z najlepszej strony pokazał się Bartosz Dubiel i Karol Młynarski - obaj zakończyli mecz z 17 pkt. na koncie. Trzynaście “oczek” dorzucił Jacek Balawender.

Śląsk Wrocław - Sokół Łańcut 96:67 (28:19, 20:20, 21:16, 27:12)

Śląsk Wrocław: Gabiński 18 (1), Kikowski 16 (4), Hyży 14, Ł.Diduszko 12, Bochenkiewicz 11, Flieger 10 (1), Mroczek-Truskowski 8 (2), Ochońko 7 (1), N.Kulon 0, M.Kulon 0, Prostak 0.
Sokół Łańcut: Dubiel 17, Młynarski 17 (3), Balawender 13 (1), Hałas 7 (1), Pieloch 6 (1), Baran 4, Buszta 3 (1), Jeger 0, Mroziak 0, B. Czerwonka 0.