Międlar pozwał Lempart. Chce przeprosin za nazwanie go bandytą i neonazistą [ZDJĘCIA]

Do sprawy doszło, po posiedzeniu pojednawczym, na którym obie strony nie doszły do porozumienia. Jacek Międlar domaga się od Marty Lempart (oboje zgodzili się na publikację tożsamości) przeprosin za wpis na portalu społecznościowym, który ukazał się przed Marszem Wielkiej Polski Niepodległej, który przeszedł ulicami Wrocławia 11 listopada 2017 roku.

Wpis zawierał m.in. treść listu „wrocławskich organizacji obywatelskich do Prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza, w sprawie neonazistowskich marszy”, w którym mogliśmy przeczytać, że jego sygnatariusze sprzeciwiają się „brunatnej fali”, która ma przejść przez Wrocław.

We wpisie Jacek Międlar i Piotr Rybak (obaj brali udział i przemawiali na marszu) zostali nazwani bandytami. Sygnatariusze listu opublikowanego na stornie Ogólnopolskiego Strajku Kobiet przestrzegali też przed praktykami znanymi z wydarzeń w nazistowskich Niemczech, do których ich zdaniem mogło dojść we Wrocławiu. – Czy przymknie Pan oko na to, że policja nie będzie interweniowała, kiedy koledzy Jacka Międlara i Piotra Rybaka będą łamać prawo – wznosić ręce w hitlerowskim pozdrowieniu, prezentować publicznie faszystowskie symbole, nawoływać do przemocy i używać rac, petard i kijów bejsbolowych ze znakiem Polski Walczącej do zastraszenia tych mieszkańców i mieszkanek Wrocławia, którzy jednak odważą się tego dnia wyjść z domu? – można przeczytać w liście skierowanym do prezydenta Wrocławia.

To właśnie te sformułowania były ksiądz Jacek Międlar, uznał, za obraźliwe. – Znieważające dla mnie było określenie mnie mianem nazisty, neonazisty, bandyty, sugerowanie, że maszeruję z nazistami, neonazistami, że organizuję takie marsze, twierdzenie, że nawoływałem do popełnienia przestępstwa na oskarżonej. Te wszystkie oskarżenia są nieprawdziwe i godzą w moje dobre imię – mówił we wtorek przed sądem.

Oskarżona Marta Lempart na sali sądowej odmówiła składania wyjaśnień w tej sprawie, nie chciała odpowiadać też na pytania stron. Pełnomocnik kandydatki na prezydentkę Wrocławia złożył wniosek o przesłuchanie 8 świadków, w tym m.in. uczestników kontrmanifestacji, która miała miejsce 11 listopada na ulicy Świdnickiej oraz posłanki na sejm RP, za której znieważenie Międlar został skazany w odrębnej sprawie. Obrońca oskarżonej w ciągu 7 dni ma przedstawić, w jaki sposób przesłuchanie tych osób, miałoby przyczynić się do wyjaśnienia sprawy i dopiero wtedy sąd zdecyduje ich przesłuchaniu lub nie.

Do tego momentu sprawa została odroczona. Po wyjściu z sali mec. Jarosław Litwin, który reprezentuje Międlara, mówił, że jego klient walczy o swoje dobre imię i jeżeli nie jest członkiem bandy (dokonującej napadów lub morderstw), to za nazywanie go bandytą musi być wyciągnięta odpowiedzialność karna. – Niektórym środowiskom wrocławskim może się wydawać, że pan Jacek Międlar nie ma żadnych praw. Że można z panem Jackiem Międlarem, zrobić co się chce. Że pan Jacek Międlar nie ma swojej osobistej godności i na jego temat można powiedzieć wszystko. Tak nie jest, dlatego spotykamy się w sądzie – mówił obrońca.

Sam Międlar z kolei mówił, że w jego ocenie Marta Lempart szerzy nienawiść (m.in. wobec patriotów, kombatantów i rodzin z dziećmi, które szły w marszu 11 listopada) i powinna odejść z życia publicznego.

– Będziemy udowadniać, że pan Jacek Międlar jest neofaszystą, neonazistą i bandytą. Ta sprawa na pewno będzie się długo toczyła, ja złoże wyjaśnienia na końcu. To, co pokażemy i to, co jest oczywiste dla wszystkich, będzie mówiło samo za siebie, więc ja tylko dopowiem, to czego nie będzie w postępowaniu dowodowym – zapowiedziała po wyjściu z sali Marta Lempart.

Zobacz galerię