Sport

Wymęczony punkt Śląska. Zremisował z Lechią Gdańsk 1:1

2013-04-21, Autor: Łukasz Maślanka
O dużym farcie mogą mówić piłkarze Śląska Wrocław po meczu z Lechią Gdańsk. Wrocławianie zagrali kiepski mecz, ale mimo to zdołali wyciągnąć z niego punkt. Gola na wagę remisu strzelił tuż przed końcem spotkania Piotr Ćwielong, któremu pomógł - popełniając fatalny błąd - bramkarz Lechii.

Reklama

Nuda, nuda i jeszcze raz nuda - tak w skrócie można opisać niedzielny mecz Śląska Wrocław z Lechią Gdańsk. Kibice na trybunach pewnie bawili się dobrze pomimo wątpliwej jakości widowiska na murawie. Bo fani obu ekip przyjaźnią się od lat i każdy mecz drużyn, którym kibicują, jest dla nich okazją do wspólnej zabawy. I w zasadzie dobrze, że kibice mieli powód do radości. Gdyby mieli jej szukać oglądając to, co się dzieje na murawie, wielu z nich mogłoby uciąć sobie dłuższą drzemkę.
O pierwszej połowie tego meczu trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Ot, odbyła się, bo musiała. Po piłkarzach Śląska było widać, że w ostatnich dniach dostali nieco w kość. Najpierw zaliczyli trudny mecz ligowy w Warszawie z Polonią, później mieli ciężką przeprawę w Krakowie z Wisłą, w meczu Pucharu Polski. I zmęczeniem można było tłumaczyć to, że Śląsk grał niemrawo, zbyt niedokładnie i bez pomysłu na to, jak sforsować obronę Lechii. Czujnosć bramkarza Lechii Bartosza Kanieckiego dwa razy sprawdził Dalibor Stevanović - w tym strzałem przewrotką, zakończonym dość efektownym upadkiem na murawę. I to by było na tyle, jeśli chodzi o zagrożenie, które stworzył Śląsk w tej części meczu. Piłkarze Lechii też zaprezentowali się, żeby ująć do łagodnie, bardzo przeciętnie. I nieco więcej pracy obrońcy Śląska mieli z nimi tylko w pierwszym kwadransie gry. Najpierw soczysty strzał Piotra Wiśniewskiego zablokował Marcin Kowalczyk, a później Przemysław Kaźmierczak w ostatniej chwili wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Adama Dudy.
 
Druga połowa była ciekawsza o tyle, że wreszcie padły w niej gole. Choć bramki były w zasadzie tylko chwilą miłego wytchnienia od męczącej, bezładnej kopaniny, która toczyła się na boisku. Pierwszy cios zadała Lechia, przy wydatnej pomocy bramkarza Śląska Mariana Kelemena. W 53. minucie Słowak z sobie tylko znanych powodów postanowił zabawić się w piłkarskiego technika. Tyle, że moment do pokazów dryblingu wybrał fatalny, bo zaczął się kiwać na linii pola karnego, mając na karku Piotra Wiśniewskiego. Co stało się dalej, można łatwo przewidzieć. Gdańszczanie piłkę przejęli, sam Wiśniewski dopełnił formalności i posłał ją do bramki Śląska. Stracony gol nie zadziałał na wrocławian tak, jak powinien. Śląsk grał niemrawo, bardzo niedokładnie i chaotycznie, jakby od niechcenia. Brakowało w tym wszystkim kreatywności Sebastiana Mili, który prezentował się bardzo przeciętnie i źle dyrygował grą zespołu. Dodamy sprawiedliwie, że goście wcale nie grali lepiej. Ale oni mieli chociaż bramkę na koncie i to Śląsk musiał gonić, a nie odwrotnie. Tyle, że wrocławianie mieli problem, żeby poradzić sobie z własną niemocą, a co dopiero z rywalem. I tylko raz bramkarz Lechii musiał się wysilić, gdy potężną bombą z woleja próbował go zaskoczyć Przemysław Kaźmierczak.
 
Mimo ogólnej niemocy, Śląsk zdołał wyjść z opresji obronną ręką. I kilka chwil przed końcem meczu zdołał strzelić wyrównująca bramkę. I tak, jak wrocławianie pomogli Lechii strzelić gola, tak gdańszczanie mocno się postarali, by wywieźć z Wrocławia tylko jeden punkt, a nie trzy. W 88. minucie tuż przed polem karnym jeden z obrońców Lechii zupełnie niepotrzebnie faulował Mariusza Pawelca. Z rzutu wolnego dośrodkował Sebastian Mila, wprost na głowę Piotra Ćwielonga. A “Pepe”, który wzrostem nie grzeszy, dobrze przymierzył głową tuż sprzed linii bramkowej, dodajmy, że pozostając zupełnie bez krycia. A Bartosz Kaniecki, mając piłkę w rękach, przepuścił ją... między nogami. Dwa gole - dwa błędy bramkarzy. Choć może to i dobrze, że Kelemen i Kaniecki się pomylili, bo gdyby nie ich wpadki, mecz byłby idealnym pokazem antyfutbolu.
 
Śląsk Wrocław - Lechia Gdańsk 1:1 (0:0)
Bramki: Ćwielong (88.) - Wiśniewski (53.).
 
Śląsk Wrocław: Kelemen - Socha, Kowalczyk, Kokoszka, Pawelec - Sobota, Stevanović (46. Elsner), Kaźmierczak, Mila, Patejuk (75. Ł.Gikiewicz) - Mouloungui (58. Ćwielong).
Lechia Gdańsk: Kaniecki - Deleu, Janicki, Bieniuk, Piotr Brożek - Ricardinho, Bąk, Pietrowski, Wiśniewski, Buzała - Duda.
 
Żółte kartki: Kowalczyk, Socha.
 
Sędzia: Paweł Pskit (Łódź).
 
Widzów: ok. 18 tys.
Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1365