Sport

Lider nie skruszył wrocławskiej twierdzy. Śląsk wygrywa z Rakowem Częstochowa

2020-12-05, Autor: Bartosz Królikowski

Tygodnie mijają, kolejne drużyny przyjeżdżają do Wrocławia, a WKS dalej niepokonany na własnym boisku. Śląsk Wrocław po dobrym spotkaniu pokonał na Stadionie Wrocław lidera tabeli Raków Częstochowa 1:0. Ta wygrana oznacza, że przynajmniej do niedzieli wrocławianie będą na ligowym podium.

Reklama

Wrocławianie w poprzedniej kolejce przełamali się wreszcie na wyjeździe, pokonując 2:0 Podbeskidzie Bielsko-Biała. Nie było to zwycięstwo w wielkim stylu. To bielszczanie byli stroną wyraźnie dominującą, podczas gdy WKS koncentrował się na defensywie, nie robiąc w ataku za wiele. Jednak Śląsk swoim wyrachowaniem i skutecznością (mieli w zasadzie dwie okazje i obie wykorzystali) wypunktował nieporadnego w wykańczaniu akcji rywala. WKS wreszcie wrócił do domu z trzema punktami, a na Stadionie Wrocław z kolei jeszcze w tym sezonie nie przegrali. Jednak jeśli chcieli obronić miano niepokonanych na własnym boisku, musieli podnieść poziom gry i to znacznie. Do Wrocławia przyjechał bowiem Raków Częstochowa, absolutna rewelacja tego sezonu i lider tabeli, z najlepszą ofensywą w lidze. Tymczasem Śląskowi jeszcze przed meczem przybyło sporo problemów przede wszystkim w defensywie.

Problemy zdrowotne wyeliminowały z udziału w meczu Lubambo Musondę, Piotra Celebana oraz Matusa Putnockiego, którego niestety dopadł koronawirus. Odkąd Słowak przyszedł do Śląska niemal nigdy nie zawodził, był absolutną ostoją i grał we wszystkich meczach ligowych, więc jego brak był wręcz nienaturalny dla zespołu. W jego miejsce do składu wskoczył debiutant Michał Szromnik, sprowadzony latem z Chrobrego Głogów. Po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce wyszedł także Patryk Janasik. Prawy obrońca jak dotąd leczył prześladującego go kontuzje. Z dobrych wieści, do składu powrócił Israel Puerto, który przeciwko Podbeskidziu nie zagrał z powodu urazu.

Bartłomiej Pawłowski jak dotąd w Śląsku w zasadzie jedyne co dobrego zrobił, to zdobył pięknego gola z rzutu wolnego przeciwko Lechii Gdańsk (2:3). Już w drugiej minucie starcia z Rakowem, skrzydłowy był bardzo blisko powtórzenia swojego wyczynu, ale jego strzał imponującą paradą odbił Jakub Szumski. Mniej więcej w tym samym czasie na stadionie mieliśmy… fajerwerki. Czy też może raczej obok stadionu. Słychać bowiem było okrzyki kibiców Śląska zebranych nieopodal Stadionu Wrocław (na który jak wiadomo z powodu pandemii wejść nie mogli) oraz odpaloną przez nich pirotechnikę. Mecz od początku nie zawodził. Tempo było dość wysokie, akcje całkiem składne i to po obu stronach. Śląsk przez pierwsze 20 minut skonstruował więcej akcji ofensywnych niż przez 90 w Bielsku, ale brakowało dokładnego ostatniego podania.

Wspomniany przez mnie wcześniej Pawłowski, nie był dziś na boisku jedynym zawodnikiem z golem zdobytym bezpośrednio z rzutu wolnego w tym sezonie. Tej sztuki dokonał również skrzydłowy Rakowa Ivi Lopez. Podobnie jak zawodnik Śląska na początku meczu, Hiszpan również dostał swoją szansę powtórzenia swego wyczynu. W 25. Minucie Lopez oddał bardzo dobry strzał zmierzający prosto w okienko, ale fenomenalną interwencją popisał się Szromnik, ratując Śląsk przed utratą gola. Wraz z upływem czasu, WKS miał coraz więcej kłopotów. Raków rozkręcał się, Raków zdominował wrocławian i pod bramką Szromnika coraz częściej robiło się gorąco. Piętą achillesową WKS-u była lewa strona defensywy. Dino Stiglec ewidentnie nie nadążał za Franem Tudorem, który regularnie posyłał groźne podania w pole karne Śląska, których jednak nikt nie potrafił zamienić na gola.

W ostatnich minutach pierwszej połowy, WKS wydostał się nieco spod intensywnego pressingu gości, ale nie przełożyło się to na sytuacje bramkowe. Do przerwy goli nie oglądaliśmy.

Druga część meczu zaczęła się równie intensywnie co pierwsza. Nikt nie zamierzał odpuszczać, a już w 49. Minucie po świetnej indywidualnej akcji, słupek obił Ivi Lopez. Kilka chwil później, przewrotką Jakuba Szumskiego próbował pokonać Robert Pich, lecz golkiper Rakowa pewnie chwycił piłkę. Przyznać trzeba, że o ile na początku pierwszej połowy, fajerwerki obok stadionu zapewnili kibice Śląska, tak na początku drugiej mieliśmy je już na boisku w wykonaniu piłkarzy, bo tempo było imponujące. W 55. Minucie po składnej akcji sam na sam z bramkarzem wyszedł Marcin Cebula, a Śląsk nie stracił gola tylko dzięki Israelowi Puerto, który wybił piłkę tuż sprzed linii końcowej. Gospodarze nie pozostawali dłużni Rakowowi. Kilka minut później potężny strzał zza szesnastki oddał Pawłowski, ale znów znakomitą paradą popisał się Szumski. Golkiper częstochowian wyrastał na jednego z bohaterów tego meczu. Ale do czasu… .

W 71. Minucie zza pola karnego uderzył Bartłomiej Pawłowski, a bramkarz Rakowa nie trafił przy odbiciu czysto w piłkę rękoma, a ta prześlizgnęła się po nich i wpadła do bramki. Pawłowski z kolei dopiął swego, bowiem to było już jego czwarte uderzenie zza szesnastki w meczu. Tym razem udane. Po zdobytym golu Śląsk nieco się wycofał, ale na pewno nie było to coś takiego jak w Bielsku-Białej, bo tu wrocławianie mimo wszystko starali się atakować. Większą inicjatywę wykazywał jednak Raków. W 86. minucie o krok od wyrównania był Daniel Bartl, ale strzał głową Czecha niewiele minął bramkę Szromnika. Coś nie do końca wytłumaczalnego zrobił parę chwil później Oskar Zawada. Napastnik Rakowa stał w polu karnym kompletnie niepilnowany, dostał dośrodkowanie niemal idealnie na głowę, a mimo to strzelił kilka metrów obok bramki.

Częstochowianie zorganizowali prawdziwe oblężenie pola karnego Śląska w końcówce. Raz za razem posyłali groźne dośrodkowania. Jednak WKS miał swojego bohatera. Okazał się nim Michał Szromnik. W doliczonym czasie gry kapitalnie odbił strzał przewrotką Schwarza, ratując drużynę. Ta interwencja okazała się kluczowa i pozwoliła Śląskowi obronić zwycięstwo. Wrocławianie przerwali serię 10 meczów Rakowa bez porażki, a twierdza jaką jest w tym sezonie Stadion Wrocław, pozostała nietknięta.

Śląsk Wrocław potrafi dobrze grać. Warunki są dwa. Mecz musi być na ich stadionie, a rywal z najwyższej ligowej półki. Wrocławianie mieli momenty kryzysu. Raków potrafił ich zdominować, w końcówce wręcz ich zdusili. Ale WKS także miał swoje szanse, czego nie obserwowaliśmy ostatnio za często. Bartłomiej Pawłowski zagrał co najwyżej solidny mecz, ale wykazał się ogromną determinacją, nie zrażał się nieudanymi próbami zza szesnastki i został nagrodzony. Wyróżnienie specjalne jednak dla Michała Szromnika, który kilka razy ratował Śląsk i pokazał, że brak Matusa Putnockiego nie musi oznaczać katastrofy we wrocławskiej bramce.

Skoro lider tabeli we Wrocławiu nie wygrał, to kto ma to zrobić? Kibice Śląska zapewne nie chcą wiedzieć i mogą wciąż cieszyć się, że jeszcze w tym sezonie nie uzyskali odpowiedzi. W następnej kolejce Śląsk wraca jednak na wyjazd i to nie byle jaki. Wszakże już w piątek 11 grudnia o 20:30 czekają ich derby Dolnego Śląska z Zagłębiem Lubin.

Śląsk Wrocław – Raków Częstochowa 1:0

Gole:

1:0 – Bartłomiej Pawłowski 71’

Śląsk: Szromnik – Janasik, Puerto, Tamas, Stiglec – Pawłowski, Pałaszewski (62. Sobota), Mączyński, Zylla (55. Praszelik), Pich (81. Samiec-Talar) – Exposito (81. Piasecki)

Raków: Szumski – Schwartz, Niewulis, Piątkowski – Tudor (88. Malinowski), Sapała, Kun (46. Bartl), Tijanić (72. Poletanović), Cebula (84. Zawada), Lopez (84. Szelągowski) – Gutkovskis

Żółte kartki: Tudor (Raków)

Sędzia: Szymon Marciniak

Oceń publikację: + 1 + 12 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1682