Sport

Smutna sceneria, bardzo smutna gra, smutny również wynik. Śląsk przegrał z Wartą Poznań

2021-12-13, Autor: Bartosz Królikowski

Koszmarnego grudnia ciąg dalszy, a kryzys coraz głębszy. Piłkarze Śląska Wrocław nie wlali lekko mówiąc zbyt wiele optymizmu w serca kibiców, rozegrali kolejną mizerną partię i zasłużenie przegrali na wyjeździe z Wartą Poznań 1:2. To ich druga porażka z rzędu, która tym razem oznacza spadek na 9. miejsce w tabeli.

Reklama

Przedostatni mecz piłkarskiego Śląska Wrocław w roku 2021. Starcie niezwykle ważne i zdecydowanie z gatunku „must-win”. Po kompletnie nieudanym meczu z Górnikiem Zabrze w poprzedniej kolejce (porażka 1:3), morale we Wrocławiu znów spadło. Zwycięstwo wywalczone w „10” przeciwko Stali Mielec (2:1) nie wzniosło go może na jakieś astronomiczne poziomy, ale dało nadzieję. Nadzieję że słabiutkie wyniki z października oraz listopada, zespół zatrze dobrym grudniem i ze spokojem uda się na przerwę zimową. Tymczasem starcie z Zabrzanami okazało się kolejnym bardzo mocnym ciosem. Gra słabiutka, punktów brak, straty do czołówki wzrosły.

Wrocławianie tym bardziej musieli zdobyć 3 pkt w swoim następnym starciu. Rywalem była Warta Poznań. Rewelacja ubiegłego sezonu (5 miejsce), która jednak boryka się z ogromnymi kłopotami w tej kampanii. Zwłaszcza ze zdobywaniem goli, w czym jest najgorsza w całej stawce (11 trafień w 17 spotkaniach). Poznaniacy również fatalnie punktują w starciach domowych, bowiem jak dotąd jeszcze u siebie nie wygrali (ich „u siebie” to też na wyjeździe, bowiem za domowy stadion robi im obiekt w Grodzisku Wielkopolskim).

We Wrocławiu pytanie brzmiało zatem „jak nie z nimi to z kim?”. Trener Jacek Magiera solidnie zamieszał w składzie w porównaniu do potyczki z Górnikiem. Do linii obrony powrócił grający w pomocy w Zabrzu Szymon Lewkot, zastępując kontuzjowanego Diogo Verdascę. Jego miejsce w środku pola zajął Rafał Makowski. Zmienił się też duet ofensywnych pomocników. Praszelika oraz Picha zastąpili Adrian Łyszczarz oraz Waldemar Sobota. W przypadku „Praszela” była to wymuszona roszada. Młody zawodnik zagrał z Górnikiem, ale odczuwał wciąż dyskomfort z uwagi na nie do końca wyleczony uraz z meczu z Jagiellonią. Z tego powodu zabrakło go w kadrze na Wartę.

WKS starał się dość aktywnie od początku ruszyć na rywali. Wrocławianie ustawili się wysoko, zmuszając gospodarzy do długich, niezbyt celnych podań. Doskonałą okazję by otworzyć wynik miał w 15 minucie Adrian Łyszczarz. Były reprezentant Polski do lat 20 dostał idealne podanie od Erika Exposito, lecz przegrał sytuację sam na sam z Adrianem Lisem. Mało brakowało a skończyłoby się kuriozalnym samobójem, bo odbita przez bramkarza piłka trafiła w obrońcę Warty i zmierzała przez to prosto do bramki, ale tuż sprzed linii bramkowej wybił ją Jan Grzesik.

Śląsk dominował, miał inicjatywę, miał znakomitą szansę na gola, i co? I jeden atak Warty wystarczył aby to ona prowadziła. W 25 minucie świetne prostopadłe podanie dostał Adam Zrelak, piłki nie zdołał przeciąć Szymon Lewkot, a słowacki napastnik silnym strzałem pokonał swego rodaka Matusa Putnockiego. Kilka minut później na 2:0 mógł podwyższyć Jason Papeau, lecz główkę skrzydłowego Warty wybronił golkiper WKS-u.

Niestety wrocławianie znów prezentowali się ogólnie bardzo, ale to bardzo mizernie. Warta była uporządkowana w defensywie i to wystarczyło, by Śląsk nie miał pomysłu na rozbicie ich szyków. Brakowało tego samego czego brakuje od dobrych kilku tygodni. Tempa, elementu zaskoczenia, czy też odwagi, bo czasem gdy nie idzie warto spróbować jakiegoś np. strzału zza szesnastki, albo ryzykownego wyboru. Do końca pierwszej połowy godna odnotowania była jedynie próba Adriana Łyszczarza. A to też głównie, jak nie tylko dlatego, że po rykoszecie piłka minimalnie minęła słupek. Postawę wrocławian w tej części meczu skwitowali kibice WKS-u, słowami stanowiącymi w Ekstraklasie niejako symbol zespołu w fatalnej formie: „Śląsku grać, k… mać”.

Czy ta wątpliwa pod kątem kultury słowa, ale prawdopodobnie dość dobrze oddająca nastroje większości kibiców WKS-u sentencja, zmotywowała piłkarzy wrocławian do odrobienia strat? No cóż… na pewno po przerwie znów byli częściej przy piłce, ale znów nic z tego nie wynikało. Poza drugim golem dla Warty . Schemat najprostszy z możliwych. Przejęcie piłki, Grzesik do Zrelaka, Zrelak ucieka Bejgerowi i podaje Matuszewskiemu, a młodzieżowiec wbija do pustej. Nic wymyślnego Warta nie grała, a prowadziła już 2:0.

Tylko za cud WKS może uznać, że w 68 minucie nie było już 0:3. Bardzo poważny błąd popełnił Lewkot, który nie trafił głową w piłkę. Ta trafiła wprost do Zrelaka, który jednak z czterech metrów trafił tylko w słupek. Gdyby to wpadło, byłoby po wszystkim, a tak Śląsk nadzieję jeszcze miał. Biorąc pod uwagę poziom swojej gry, bardzo marną, ale jednak.

Ten sam Szymon Lewkot, który prawie strzelił swojej drużynie w łeb, w 80 minucie podał jej tlen. Wykorzystał perfekcyjne dośrodkowanie Victora Garcii i pewnym strzałem głową zdobył gola kontaktowego. Zwiastowało to emocje w końcówce, a Śląsk faktycznie starał się jeszcze przycisnąć gospodarzy. Mimo to w 88 minucie znów uratował ich słupek. Wpierw uderzenie Mateusza Kuzimskiego obronił Matus Putnocky, a dobitka Burmana obiła obramowanie bramki. W doliczonym czasie gry WKS rzucił już wszelkie siły do ofensywy, całkiem groźnie uderzał nawet Robert Pich, ale to tyle. Więcej goli nie było, więcej się nie należało, Śląsk przegrał po raz drugi z rzędu.

Miało być odrodzenie formy w grudniu, a jest coraz głębsze osadzanie się w kryzysie. Kolejny beznadziejny mecz Śląska. Na boisku Warty która u siebie jak dotąd nie wygrała, widzieliśmy zespół niepewny siebie, potwornie apatyczny, grający na minimum ryzyka. Nijak temu WKS-owi, do drużyny która na początku sezonu była do 10 kolejki niepokonana, a jej mecze budziły z reguły mnóstwo pozytywnych, związanych z odważną, ofensywną grą emocji. Gola strzelił Lewkot, ale dlatego że Ekstraklasa lubi walnąć raz na jakiś czas tęgim absurdem. Toteż wiadomo że trafić do siatki musiał ktoś, kto jest kompletnie bez formy i sprawia wrażenie rozbitego.

Rozbity to jest coraz bardziej także WKS w tabeli. Porażka z Wartą oznacza spadek na najniższe jak dotąd w sezonie 9. miejsce. Przed Śląskiem ostatni mecz w 2021 roku. O zakończenie go w stylu jakimkolwiek i podratowanie umierającego morale, wrocławianie zagrają na własnym stadionie, w sobotę 18 grudnia z Cracovią.

Warta Poznań – Śląsk Wrocław 2:1

Gole:

1:0 – Adam Zrelak 25’

2:0 – Konrad Matuszewski 53’

2:1 – Szymon Lewkot 80’

Warta: Lis – Grzesik, Szymonowicz, Ivanov, Trałka, Kiełb (67. Czyżycki) (90+6’. Fiedosewicz) – Papeau (82. Ławniczak), Kopczyński, Kupczak, Matuszewski (82. Burman) – Zrelak (82. Kuzimski)

Śląsk: Putnocky – Bejger, Lewkot, Golla – Janasik, Makowski (90. Bukowski), Schwarz, Stiglec (59. Garcia) – Łyszczarz (59. Pich), Sobota (76. Quintana) – Exposito

Żółte kartki: Matuszewski, Trałka, Ławniczak, Grzesik (Warta) – Golla (Śląsk)

Sędzia: Tomasz Wajda (Żywiec)

Oceń publikację: + 1 + 3 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1322