Wiadomości

Tajemniczy Wrocław: Wrocławska Madonna cz. 4

2013-06-22, Autor: Jolanta Maria Kaleta
Na łamach naszego portalu rozpoczęliśmy nowy cykl pod tytułem Tajemniczy Wrocław. Będziemy w nim publikować fragmenty powieści znanej wrocławskiej pisarki - Jolanty Marii Kalety. Począwszy od 1 czerwca przez kolejne tygodnie na naszej stronie w każdą sobotę można śledzić losy bohaterów "Wrocławskiej Madonny". Dziś czwarta już część trzymającej w napięciu powieści, której tłem jest stolica Dolnego Śląska.

Reklama

>Przeczytaj pierwszy odcinek powieści Jolanty Marii Kalety pt. "Wrocławska Madonna".

 

>Przeczytaj drugi odcinek powieści Jolanty Marii Kalety pt. "Wrocławska Madonna".

 

>Przeczytaj trzeci odcinek powieści Jolanty Marii Kalety pt. "Wrocławska Madonna".

 

A oto czwarta część powieści:

 

Obraz jej okrągłego tyłeczka, którym bardzo dyskretnie kręciła, idąc przez hall, co chwilę stawał Wolskiemu przed oczyma, utrudniając rzetelne zagłębienie się w męczeńską drogę Bonifacego. Co rusz spoglądał więc na zegarek, nie mogąc doczekać się umówionej godziny.

 

- Coś niesporo dziś księdzu idzie – oznajmił z troską w głosie ksiądz Holzer, zaglądając do biblioteki kościelnej, gdzie Wolski ślęczał nad papierzyskami, w których rozwodzono się długo i obficie nad okrutnymi sposobami zadania śmierci świętemu.

- Świeckie pokusy odwodzą od zbożnych myśli – przyznał się enigmatycznie, wznosząc teatralnie oczy na sufit.

- O tak. U nas w Dreźnie tych pokus jest co nie miara – przytaknął skwapliwie Holzer.

- Myślę, że niektórym mogę sobie pofolgować, prawda?

- Jak najbardziej. A którym to? – zaciekawił się Niemiec* - Muszę odwiedzić galerię sztuki. To mój konik.

 

Holzer zaśmiał się serdecznie i jakby z ulgą. W pierwszej chwili pomyślał sobie, że polski ksiądz będzie miał bardziej grzeszne pragnienia. I nie pomylił się. Pragnienia Wolskiego były nawet bardziej grzeszne, niż Niemiec mógł sobie wyobrazić, nie musiał się jednak z nimi zdradzać. Przecież tak naprawdę on nie składał ślubów czystości i pożądanie bardzo ładnej dziewczyny dla niego nie było niczym zdrożnym. Nawet zaspokojenie tej żądzy było dla niego całkiem naturalne. On przecież był księdzem tylko na papierze. Pod sutanną nadal znajdowało się ciało dojrzałego mężczyzny pragnące poznać bliżej, a nawet całkiem blisko pociągającą Martę.

- Drezdeńska Galeria…Tak… Koniecznie ksiądz musi zobaczyć – potwierdził Holzer i szumiąc sutanną odmaszerował do swoich zajęć, zostawiając Wolskiego sam na sam ze świętym Bonifacym.

 

 

Marta ubrana w krótką spódniczkę, modne botki sięgające jedynie do kostek i czarną, ortalionową kurteczkę czekała na niego przed hotelem. Wolski, szykując się na spotkanie zrezygnował z sutanny, zostawiając sobie pod szyją koloratkę, jedyną oznakę stanu duchownego. Nie tylko ciepły dzień miał na to wpływ. Długie spacery z plączącą się między nogami sukienką były męczące. Zakładając przed lustrem biały kołnierzyk ocenił, że czarny strój duchownego dodał mu uroku. Kilka srebrnych włosów na skroniach i niewielkie zmarszczki w kącikach oczu uczyniły go bardziej dojrzałym i interesującym. Zauważył, że od kiedy chodził w ubraniu księdza, więcej kobiet zatrzymywało na nim spojrzenie.

 

- Czyżby świadomość, że ślubowałem celibat czyniła mnie bardziej pożądanym? – zastanawiał się nie raz; bawiło go takie podejście.

Marta również gapiła się na niego, gdy szedł w jej kierunku przez hall, przysłowiowym, cielęcym wzrokiem. Nie zdawał sobie sprawy, że i on miał taki sam, kiedy na nią patrzył. Wsiadając do jego Audi, zadecydowała, że zwiedzanie zaczną od architektonicznego klejnotu Drezna – Zwingeru. Stojąc pod Bramą Kronentor, chwaliła władze NRD, które tak szybko odbudowały zabytek ze zniszczeń spowodowanych alianckimi nalotami pod koniec wojny.

Wolski zajęty kontemplacją piękna XVIII– wiecznych budynków na równi z wdziękami dziewczyny, nie zwracał uwagi na banały, które prawiła. U niego w kraju młodych też karmiono propagandową papką. Mniej lub bardziej przyswajalną.

 

Dopiero galeria malarstwa starych mistrzów, gdzie dostrzegł obrazy Cranacha, przypomniała mu w jakim celu przyjechał do tego miasta. Więcej uwagi zwracając na obrazy, a już mniej na Martę, szukał którejś z Madonn tego artysty, ale nie były wystawione w galerii. Gdzieś na dnie duszy Wolskiego czaiła się naiwna myśl, że może to właśnie NRD weszła w posiadanie tego dzieła i bezczelnie je wystawiła. Nic takiego jednak nie miało miejsca.

 

Zachwycony dziełami wybitnych malarzy, momentami zapominał o szczebioczącej u jego boku dziewczynie. Mimo, że był historykiem sztuki, nigdy wcześniej nie było mu dane oglądać tak wielu światowych arcydzieł w oryginale. Żył przecież za żelazna kurtyną. Tylko nieliczni mogli się przez nią wydostać. On nigdy nie dostał zgody na wyjazd, nawet do NRD. Dopiero teraz, Gierek zapowiedział wprowadzenie ruchu bezpaszportowego w krajach demoludu, jak potocznie określano państwa podporządkowane Związkowi Radzieckiemu po drugiej wojnie.

- Czy współczesne malarstwo zaliczymy dziś czy odłożymy na inny dzień? – Marta spytała słodko, gdy wyszli z galerii.

- Dziś – zadecydował bez chwili namysłu. – Koniecznie dziś.

Tak mocno działała mu na zmysły, że nie wyobrażał sobie, że ona mogłaby teraz odejść bez spełnienia jego skrytego marzenia. Poza tym musiał sprawdzić, czy aby Franz Lissner nie został uznanym niemieckim malarzem, którego dzieła zawisły w galerii. Czekać do następnego dnia na jedno i na drugie nie miał cierpliwości.

 

O ile Teppera miał odszukać Holzer, to odnalezienie Lissnera spoczywało na Wolskim. Z zebranych informacji wynikało, że był nie tylko utalentowany artystycznie, ale nawet rozpoczął naukę rysunku i malarstwa, zanim opuścił Wrocław. Wolski zakładał więc, że ukończył akademię sztuk pięknych, być może właśnie tę drezdeńską i jego dzieła są gdzieś eksponowane. W Polsce nie znalazł informacji na temat artysty malarza o tym nazwisku, ale to o niczym nie świadczyło. O polskich artystach tak zwanego młodego pokolenia, czyli tego powojennego, też niewiele się mówiło. Zwłaszcza za granicą.

 

Przemierzali długie korytarze i przestronne, jasne sale, oglądając wytwory sztuki socrealistycznej. Tym razem Marek bez wyrzutów sumienia więcej uwagi poświęcał Marcie niż robotnicom czy żniwiarkom namalowanym przez spolegliwych twórców. Była od nich zdecydowanie ładniejsza i bardziej pociągająca.

 

Jednakże jeden obraz przykuł jego uwagę już z daleka. Odniósł wrażenie, że przedstawiony na nim widok mostu przerzuconego przez rzekę był mu znany. Podszedł bliżej. Nie mylił się. Artysta namalował Most Grunwaldzki, ale jego otoczenie było inne, niż znał Wolski. Pełne uroczych kamienic i budynków. Pod obrazem widniał napis „Breslau, Kaiserbrucke”. Autor: Franz Lissner, 1965 rok. Zapanował nad wzruszeniem i spokojnym, obojętnym tonem spytał:

- A ten malarz, to kto? Całkiem udany widoczek namalował.

- To Lissner. Franz Lissner. Dość znany w Dreźnie. Ukończył naszą akademię. Ale urodził się w Breslau. Dziś to polski Wrocław.

- Bardzo interesujące – przybrał grzecznościowy ton. – Nadal tworzy w Dreźnie czy wyemigrował jak wielu?

- W zeszłym roku miał dość dużą wystawę, więc pewno nie uciekł. Interesuje to księdza? Mogę się wywiedzieć – zaproponowała. - Nie, skąd. Tyle, że namalował znany mi widok, ale ja nie gustuje w tego typu malarstwie – udając obojętność, odwrócił się na pięcie i spokojnie oświadczył: - Zdecydowanie preferuję okres wcześniejszy. Prowadź dalej, piękna przewodniczko!

 

Marta uśmiechnęła się zadowolona z komplementu i wiodąc Wolskiego przez kolejne sale, opowiadała na przemian dzieje rodzinne z życiorysem artystów – malarzy. Nie spuszczał spojrzenia z jej zmysłowych ust. Czuł lekkie uwieranie w lewej nogawce.

Kiedy wieczorem podjechali samochodem Wolskiego pod drzwi hotelu, patrząc jej w oczy spytał:

- Może pani wejdzie do mnie na kilka minut? Napijemy się czegoś na wzmocnienie?

- Z przyjemnością – odparła, spuszczając wstydliwie oczy.

W milczeniu wjechali windą na trzecie piętro. Kiedy Marta weszła do łazienki, Marek uwolnił szyję z koloratki.

 

Kolejna część "Wrocławskiej Madonny" na naszym portalu już 29 czerwca!

 

-----

Dla autorki Jolanty Marii Kalety inspiracją do napisania powieści stało się zagadkowe, nagłośnione w 1961 roku, zniknięcie z kaplicy Arcybiskupa Wrocławskiego na Ostrowie Tumskim, cennego obrazu Łukasza Cranacha Młodszego „Madonna Pod Jodłami”, zwanego ‘Wrocławską Madonną’.

 

Przez dziesięciolecia wydawało się, że jest on dla Polski bezpowrotnie stracony. Kiedy Autorka książki w lipcu br. złożyła w wydawnictwie maszynopis powieści osnutej na tych wydarzeniach, całą Polskę obiegła sensacyjna wiadomość - do posiadania „Madonny” przyznał się Kościół Katolicki w Szwajcarii i wart kilka milionów dolarów obraz zwrócił Polsce. Czy pisarka trafnie przewidziała koleje losu i kres wędrówki obrazu? Czy przewidziała rzecz niemożliwą – jego powrót do Polski? A może wyobraźnia podsunęła Jej inne, ciekawsze niż rzeczywistość, rozwiązanie? Na to pytanie Czytelnik znajdzie odpowiedź w powieści. Śledząc losy jej bohaterów odnajdzie także odpryski głośnej operacji polskich służb specjalnych PRL-u o kryptonimie „Żelazo”.

 

Marek Wolski, wrocławski historyk sztuki, poproszony o pomoc w rozwiązaniu zagadki przez swego przyjaciela sekretarza Kurii Arcybiskupiej we Wrocławiu, bez zgody polskich władz, wyrusza na poszukiwanie zaginionego obrazu „Madonna Pod Palmami”. Poprzez Drezno i Wiedeń, ścigany przez agentów służb specjalnych, tropi wymykający się wciąż obraz. Sprawę dodatkowo komplikuje pojawienie się pięknej kobiety. Wolskiemu zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo, któremu nie może zapobiec nawet powrót do Polski.

 

Akcja powieści toczy się wartko, zaskakując bohatera i czytelników wciąż nowymi przeciwnościami losu, z którymi musi sobie radzić wykorzystując cały swój spryt, inteligencję i urok osobisty. Tę książkę, napisaną ciekawie, soczystym, żywym językiem, z postaciami ‘z krwi i kości’, osadzoną w konkretnych realiach historycznych, czyta się przysłowiowym ‘jednym tchem’. Znajdziemy w niej i zbrodnię i przemoc i bezwzględność służb specjalnych, ale także seks, przyjaźń i prawdziwą miłość.

Oceń publikację: + 1 + 6 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Komentarze (3):
  • ~Ciekawski 2013-06-22
    16:37:15

    1 0

    Czekam na ciąg dalszy. Nie można publikować także w niedzielę?

  • ~Sam 2013-06-30
    09:42:53

    0 0

    Popieram Ciekawskiego. Proszę o odcinek także w niedzielę

  • ~anonim 2013-07-20
    18:31:50

    1 0

    Po to dają po trochę, aby kupić książkę, normalka

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.