Sport

Druga strona medalu: Róża Gumienna (odc.11)

2017-06-23, Autor: Andrzej Gliniak

Róża Gumienna w kolejnym odcinku "Drugiej strony medalu" w rozmowie z Andrzejem Gliniakiem opowiada o najtrudniejszych chwilach w swojej karierze, podróżach, które są częścią życia sportowca oraz nietypowym powodzie spóźnienia na telewizyjny wywiad. Zapraszamy!

Reklama

Miła, ładna, wysportowana, a do tego inteligentna. Adoratorzy z pewnością dobijają się drzwiami...
A oknem wyrzuca ich mój chłopak Jacek (śmiech). Tak na poważnie - zawsze miałam problem z facetami, albo raczej to oni ze mną. Kiedy dowiadywali się, że uprawiam kickboxing zmieniali swoje podejście. Udawali. Robili wszystko, żeby wypaść jak najlepiej przed twardą kobietą, za którą od tego momentu mnie uznawali. Często wychodziło to po prostu sztucznie. W końcu postanowiłam, że nie będę przyznawała się do tego, jaki sport trenuję. Mój misternie ułożony plan zawsze psuła jednak Malwina, moja starsza siostra. - Chłopaki, to jest Róża, tylko pamiętajcie ona trenuje kickboxing, więc bądźcie grzeczni - zwykle zaczynała, kiedy spotykaliśmy się w większym gronie. Tajemnica szybko wychodziła na jaw, a ja liczyłam, że jednak znajdzie się facet z charakterem, pewny siebie, który przy mnie będzie po prostu sobą. W końcu się udało. Od półtora roku jestem w szczęśliwym związku z mężczyzną, który był przy mnie w najtrudniejszym momencie. Zdał celująco.

A łatwo nie było...
W ubiegłym roku podczas przygotowań do gali Ladies Fight Night doznałam poważnej kontuzji. Złamałam rękę z przemieszczeniem. Potrzebna była operacja. Wstawiono mi blaszkę. Niestety po niedługim czasie rana otworzyła się, bo wdała się infekcja. Gronkowiec złośliwy - brzmiała diagnoza lekarska. Rozpoczęła się długa, żmudna walka o powrót do zdrowia. Oprócz Jacka, który cierpliwie znosił wszystkie moje humory, bardzo pomógł mi doktor Witold Wnukiewicz. Grał w otwarte karty i zawsze był wobec mnie szczery. -  Dostaniesz antybiotyki. Jeśli gronkowiec z blaszki rozprzestrzeni się na kość będziemy musieli ją wyjąć i wyczyścić kość. Czeka Cię natychmiastowa operacja. Wtedy zapomnij o walkach i treningach na dłuższy czas - zawyrokował. W sekundę cały najbliższy kalendarz startów przeleciał mi przed oczami. Tak długo oczekiwany występ i walka o medale na World Games mógł się nie udać. Tym bardziej, że kwalifikacje były za pasem. Robiłam regularnie badania i na szczęście czarny scenariusz się nie sprawdził. Z bolącą ręką wystartowałam i zdobyłam awans na Igrzyska.

W chwilach zwątpienia nie podałaś się, tylko konsekwentnie dążyłaś do celu. Zresztą determinacja, jak sama podkreślasz, to główna cecha twojego charakteru?
Nauczyli mnie tego dwaj trenerzy, Tomasz SkrzypekJanusz Janowski. Kompletnie różni, niczym ogień i woda. Zarówno w sporcie jak i poza nim. Obecny szkoleniowiec kadry i mój pierwszy coach Tomasz Skrzypek był obecny przy moich największych sukcesach na ringu amatorskim. Błyskawicznie uwierzył we mnie i zaledwie po kilku treningach zabrał na Mistrzostwa Polski. Co prawda wcześniej trenowałam karate i boks ale K-1 było dla mnie nowością. Doszłam do półfinału, gdzie czekała już Kamila Bałanda - mistrzyni świata. To miał być pojedynek Dawida z Goliatem. Ja, czyli kompletnie wtedy anonimowa w środowisku, kontra ceniona wojowniczka, która z niejednego fighterskiego pieca jadła chleb. Eksperci obstawiali jedną, maks dwie rundy. Trener Skrzypek na odprawie dyplomatycznie stwierdził tylko, że czeka mnie wymagający bój.
Przegrałam na punkty, ale walczyłam jak równy z równym. Ta walka była dla mnie przełomowa. Uwierzyłam, że w przyszłości mogę walczyć i co najważniejsze wygrywać z najlepszymi na świecie. Ostatnie cztery walki, w tym zawodową, wygrałam z Kamilą i tym samym w Polsce stałam się numerem jeden w kategorii - 65kg.

Na zawodowym ringu nie znalazłaś jeszcze pogromczyni.
Obecnie trenuje mnie Janusz Janowski i cały czas dokłada dużą cegiełkę do rozwoju mojej zawodowej kariery. Miałam osiem walk zawodowych, w tym jedną o pas federacji Fight Exclusive Night. W tym roku mam zakontraktowany jeszcze jeden pojedynek. W październiku we Wrocławiu na FEN 19. Nie rezygnuje też z prestiżowych występów w amatorstwie. Już w lipcu we Wrocławiu Igrzyska Sportów Nieolimpijskich czyli World Games. Zrobię wszystko, żeby wywalczyć dla Polski złoty medal i usłyszeć Mazurka Dąbrowskiego.

Na zawodowym ringu najpiękniejsze momenty masz jeszcze przed Tobą, a które zwycięstwo w amatorstwie smakowało najlepiej?
Nie mam wątpliwości - tytuł Mistrzyni Świata wywalczony w Brazylii w 2013 roku jest dla mnie najcenniejszy, tym bardziej, że po raz kolejny musiałam wykazać ogromną determinację sięgając po złoto. Walczyłam nie tylko z rywalkami ale także sama z sobą. Tuż przed wylotem błędnie zdiagnozowano u mnie astmę wysiłkową. Kaszlałam, miałam katar i ciężko oddychałam. Nie mogłam wykonywać nawet najprostszych ćwiczeń wydolnościowych, które składały się na trening. Po wygranym finale nawet nie byłam w stanie się cieszyć. Wróciłam do hotelu i się popłakałam. Byłam potwornie szczęśliwa, ale też ogromnie wyczerpana zarówno fizycznie jak i psychicznie.

Zawsze najtrudniej obronić tytuł...
Kolejne Mistrzostwa Świata odbyły się w Belgradzie. O złoto walczyłam z Teodorą Manić. Niestety sprawdziło się powiedzenie, że gospodarzom pomagają ściany. W przekroju całej walki byłam agresywniejsza, jednak to ręka Serbki powędrowała w górę. Co się odwlecze... W tym roku na Pucharze Świata ponownie stanęłam oko w oko z Teodorą i tym razem to ja cieszyłam się ze zwycięstwa.

Starty na zawodach związane są z wieloma ciekawymi podróżami po całym świecie.
Największe wrażenie zrobiła na mnie Brazylia. Co prawda nie miałam za wiele czasu, żeby pozwiedzać, ale wszechobecny kontrast w statusie życia mieszkańców od razu rzuca się w oczy. Ekskluzywne wille otoczone drutem kolczastym kontra fawele, czyli dzielnice biedoty, w których karton leży na kartonie a dzieciaki biegają na boso. W hotelu ostrzegali nas też, żeby nie wychodzić samemu na miasto, a nawet na halę. Raz złamałam ten zakaz i co chwile czułam na ulicy oddech kogoś nieznajomego. Na szczęście tylko się nakręcałam i nic złego mi się nie stało.

Jesteś coraz popularniejsza, już nie tylko w środowisku sportów walki. Hejterzy ostrzą sobie już pewnie na Ciebie zęby.
Moją największą wadą jest przesadne branie pewnych rzeczy do siebie. Kreślę sobie wtedy zawsze czarne scenariusze. Na początku tego roku mocno dotknęły mnie negatywne komentarze w internecie po walce o pas z Martiną Fendrichovą na gali FEN 15 w Lubinie. Po raz pierwszy walczyłam aż pięć rund. Paradoksalnie pojedynek wygrałam, ale zawsze znajdzie się ktoś kto cię skrytykuje. Walka nie była może  porywająca i nie realizowałam założeń taktycznych. Byłam nieobecna. Zdarzyło mi się to po raz pierwszy w życiu. Może za bardzo chciałam i zbyt duże zamieszanie towarzyszyło walce. Przeciwniczka była jednak doświadczona i niewygodna. Walki bywają ładne i brzydkie, ale najważniejsze żeby były wygrane.

Jesteś przesądna?
Przed każdą walką staram się przyjechać do hali trochę wcześniej i zapoznać ze specyfiką obiektu. Chodzę po ringu, oglądam układ trybun, sprawdzam gdzie ustawione są telebimy. Podczas jednej z gal FEN-u w trakcie mojego pojedynku sędzia na chwilę przerwał walkę, a ja instynktownie popatrzyłam w górę, gdzie wisiał ogromny ekran. Zobaczyłam siebie. To bardzo mnie zdekoncentrowało i długo nie mogłam złapać właściwego rytmu. Wygrałam ale teraz wole dmuchać na zimne (śmiech).

Z galą FEN wiąże się też inna ciekawa historia.
- Przyjedź do hali trochę wcześniej, Juras i Janisz chcą z tobą porozmawiać - zadzwonił trener Tomek Skrzypek. To był mój bardzo ważny dzień. Walczyłam z Veroniką Cmarovą ze Słowacji na gali FEN 6 w Orbicie. Wrocław, czyli miejsce gdzie na stałe mieszkam i mam mnóstwo znajomych, transmisja w telewizji i kolejna zawodowa walka na prestiżowej gali. Teraz jeszcze tylko kilka słów do kamery i będę mogła skupić się na pojedynku. Wsiadam w auto, jadę spokojnie i słucham muzyki. Za chwilę będę na miejscu. Nagle, bum! Z dużą siłą uderza we mnie inny samochód, który chciał wymusić pierwszeństwo. Wypadek wyglądał groźnie, bo moje auto siłą uderzenia wbiło się w jeszcze inny pojazd a ja zakleszczyłam się w środku. Na szczęście nic mi się nie stało, ale zamiast jechać na wywiad musiałam czekać na przyjazd policji. Na szczęście błyskawicznie zjawiła się moja siostra i jej chłopak, którzy zostali na miejscu wypadku a ja mogłam spokojnie jechać na galę. Potem wszyscy wrocławscy policjanci oglądali walkę w telewizji i mocno mi kibicowali, a przez kolejne dni największą atrakcją policyjnego radiowęzła była Róża Gumienna (śmiech).

Partnerem cyklu jest renomowana włoska restauracja Ristorante Liberta 7 na Placu Wolności 7 we Wrocławiu.

Oceń publikację: + 1 + 6 - 1 - 0

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1981