Sport

Mecz przyjaźni na koniec bardzo przyjaznego sezonu. Śląsk Wrocław podejmuje Lechię Gdańsk [ZAPOWIEDŹ]

2020-07-19, Autor: Bartosz Królikowski

Miniony sezon był wyjątkowo długi, z uwagi na przerwę koronawirusową niepodobny do żadnego innego, stanowiący ogromne wyzwanie dla każdego. Piłkarze Śląska Wrocław przed kampanią 2019/20 mieli na swoich plecach mnóstwo ciężarów, a przed sobą wiele przeciwności. Ostatecznie jednak osiągnęli lepszy wynik, niż ktokolwiek mógł przewidzieć. Wypadałoby zatem godnie ten sezon pożegnać, a najlepiej zwycięstwem nad Lechią Gdańsk.

Reklama

Jeżeli był w tym kraju ktoś, kto przed sezonem zakładał, że Śląsk będzie prawie do ostatniej kolejki walczył o podium, to temu komuś należy pogratulować optymizmu. Nawet w naszej lidze, w której niekiedy niemożliwe staje się możliwe, bardzo rzadko zdarza się, że drużyna która sezon wcześniej prawie wylądowała w 1. Lidze, w następnym należy do ligowej czołówki. Jednak trener Vitezslav Lavicka dokonał właśnie tego. Gra Śląska nie zawsze była przyjemnym doświadczeniem dla oglądających. Kibice niejednokrotnie mogli narzekać na kunktatorstwo i defensywny minimalizm. Jednak w tym sezonie Śląsk miał to, czego nie miał w wielu poprzednich. Gen zwycięstwa. Umiejętność wygrywania lub chociaż remisowania meczów bardzo przeciętnych lub słabych w swoim wykonaniu. Owszem, czasami się to nie udawało, a Śląsk tracił punkty z zespołami pokroju Arki Gdynia czy Korony Kielce. Zasadniczo wrocławianie lepiej punktowali na tych mocnych drużynach, a głupie wpadki zdarzały im się na słabeuszach. Ale właśnie to regularne zdobywanie punktów często przykrywało brak kreatywności w środku pola, nieskuteczność, czy niezbyt porywający styl gry. Wrocławianie zwartą defensywą, znakomitym bramkarzem i nie poddawaniem się po utracie gola, wywalczyli pierwszy od lat awans do grupy mistrzowskiej. Przy odrobinie szczęścia oraz większej skuteczności, mogli nawet skończyć rok na podium.

Właśnie skuteczność jest tu słowem kluczem. Śląsk na sześć dotychczasowych spotkań w górnej ósemce wygrał tylko jedno. Wszakże tylko z Cracovią wrocławianie wykorzystywali te okazje, które mieli w stopniu zadowalającym. Gdyby WKS miał lepiej nastawione celowniki, Pogoń Szczecin nie wywiozłaby z Wrocławia punktu. Piast Gliwice w pierwsze pół godziny dostałby na swoim stadionie ze dwa gole i być może nie wygrałby niezwykle ważnego meczu. Nawet będącemu w świetnej formie Lech Poznań można było strzelić więcej niż 2 bramki. To co przez cały sezon zasadniczy udało się przykrywać świetną obroną, grupa mistrzowska wyciągnęła jak trupa z szafy. Bowiem defensywa w końcówce sezonu zaczęła się dość mocno sypać. Statystyki są okrutne. W sześciu meczach górnej ósemki, Śląsk stracił 11 goli. Zdecydowanie za dużo dla drużyny bez skutecznej „9”. Oczywiście nie można zwalić wszystkiego na Erika Exposito. On po przerwie spowodowanej pandemią i tak spisuje się całkiem nieźle. Tylko że z niego jest bardziej fałszywa dziewiątka. Czyli albo do gry potrzeba mu skutecznych skrzydłowych oraz pomocników, którzy też potrafią strzelić. Albo partnera do ataku. Najlepiej kogoś mobilnego, szybkiego, komu Exposito walką fizyczną robiłby miejsce. Pokazał to choćby Przemysław Płacheta, który stał się liderem tej ofensywy. Z jednej strony to naprawdę świetnie, że młody skrzydłowy się rozwija. Aczkolwiek dla Śląska ten medal ma dwie strony, bo bardzo dobrym sezonem Płacheta zwrócił na siebie uwagę zagranicznych klubów. WKS-owi może być przez to trudno zatrzymać go u siebie, zwłaszcza gdy dostaną sowicie płatną ofertę. To sprawia, że zwycięstwo z Lechią jest o tyle istotne, że im wyższe miejsce w tabeli na koniec Śląsk zajmie, tym więcej pieniędzy w ramach premii otrzyma. Zwycięstwo w meczu przyjaźni pozwoli im zachować 4. Miejsce. Porażka może ich kosztować spadek nawet na 7., jeśli będą mieć pecha.

Lechii Gdańsk w tym sezonie nie uda się powtórzyć zeszłorocznego sukcesu, jakim było miejsce na podium. Ich defensywa zbyt mocno zawiodła w tych rozgrywkach, by było to możliwe (stracili 11 goli więcej niż w poprzednim roku). Wciąż jednak mogą ponownie wygrać Puchar Polski, gdyż w finale zmierzą się z Cracovią. To właśnie takie zestawienie spotkania finałowego sprawia, że w tym sezonie czwarte miejsce w lidze nie daje awansu do europejskich pucharów. Ale jednocześnie może sprawić, że Lechia zagra ze Śląskiem nieco rezerwowym składem, aby oszczędzać siły na znacznie ważniejszy dla nich teraz Puchar Polski. Już w poprzedniej kolejce z Legią Warszawa (0:0) zagrało kilku zawodników tzw. „drugiego wyboru”. Oczywiście to nie zmienia faktu, że nawet jeśli tak będzie, Lechia wciąż ma wiele jakości w składzie.

Mowa tu przede wszystkim o Łukaszu Zwolińskim, który zimą powrócił do Ekstraklasy po udanej przygodzie z ligą chorwacką. Napastnik wrócił i to w takim stylu, że zgarnął statuetkę najlepszego piłkarza czerwca PKO Ekstraklasy. Od lutego zdobył dla Lechii 7 goli co czyni go drugim najlepszym strzelcem drużyny, przy czym 5 z nich strzelił po przerwie w rozgrywkach. Przed nim jest oczywiście strzelec 21 goli (14 w lidze) w tym sezonie Flavio Paixao, ale o jego klasie nikogo we Wrocławiu, Gdańsku, czy ogólnie Ekstraklasie przekonywać nie trzeba. Oprócz tego nie można zapomnieć o prawdopodobnie najlepszym bramkarzu tej ligi, Dusanie Kuciaku, który chociażby przeciwko Legii ratował drużynę tyle razy, że jeżeli ktoś liczył, to pewnie dawno temu przestało mu się chcieć. Chociażby ci trzej zawodnicy sprawiają, że Lechia wciąż jest w czołówce, a oprócz nich są jeszcze choćby młodzieżowy reprezentant Polski Karol Fila, czy bardzo doświadczony w Ekstraklasie Maciej Gajos. Normalnie trzeba by dopisać do tego grona brazylijskiego skrzydłowego Conrado, ale on akurat pauzuje za czerwoną kartkę.

Choć na podium wskoczyć się nie udało, to miejsce w Top 5 też brzmi świetnie, dlatego warto ładną klamrą zamknąć ten sezon. Odnieść kolejne zwycięstwo na stadionie, który przez wiele miesięcy był niezdobytą twierdzą. Szklanka tak czy inaczej będzie do połowy pełna. Poza tym udane zakończenie sezonu, zawsze jest dodatkowym kopem przed kolejnym. Piłkarze Śląska i Lechii teoretycznie nic nie muszą, ale dodatkowe pieniądze za wyższe miejsce kuszą. Dlatego można po cichu liczyć, że zobaczymy we Wrocławiu bardzo ciekawe widowisko drużyn, które nie mają zbyt wiele do stracenia, za to zyskać mogą więcej niż się wydaje. Dla Śląska mogła by to być dobra okazja do sprawdzenia kilku rezerwowych, zwłaszcza młodych, bo ktoś młodzieżowcem w przyszłym sezonie będzie musiał być, a wartościowych kandydatów póki co nie widać wielu. Jednak znając trenera Lavickę, ten sezon zakończą ci, którzy go zaczęli i kontynuowali. Z drugiej strony to też dobrze. Zasłużyli bowiem na aplauz po ostatnim gwizdku za naprawdę udany sezon.

Mecze tych drużyn w rundzie zasadniczej:

Lechia Gdańsk – Śląsk Wrocław 1:1 (Peszko 54’ – Płacheta 37’), 24 sierpnia 2019 roku, 6 kolejka sezonu 2019/20

Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 2:2 (Mączyński 71’(K), Chrapek 90’ – Paixao 6’ 46’), 7 lutego 2020 roku, 21 kolejka sezonu 2019/20

Przewidywany skład Śląska:

Putnocky – Dankowski, Puerto, Tamas, Stiglec – Pich, Łabojko, Mączyński, Chrapek, Płacheta - Exposito

Czy podobają się nowe, "domowe" stroje piłkarzy Śląska na nowy sezon?




Oddanych głosów: 197

Oceń publikację: + 1 + 0 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1276