Sport

Przed przerwą bardzo ładnie, po przerwie… no mniej. Podział punktów w meczu przyjaźni

2021-04-10, Autor: Bartosz Królikowski

Mecz o dwóch obliczach. Emocjonująca, ofensywna pierwsza połowa i dość jałowa druga. Piłkarze Śląska Wrocław zremisowali na Stadionie Wrocław 1:1 z Lechią Gdańsk, w pierwszym domowym meczu pod wodzą Jacka Magiery.

Reklama

Po zwycięskim, wyjazdowym debiucie, przyszedł czas na pierwszy mecz Śląska Wrocław pod wodzą Jacka Magiery na Stadionie Wrocław. Jak pamiętamy, za Vitezslava Lavicki był on prawdziwą twierdzą, którą zdobyć potrafili nieliczni, a głównie Legia Warszawa. Nowy szkoleniowiec zaczął natomiast od wygranej w delegacji, co z kolei od długiego czasu jest koszmarem WKS-u. Wrocławianie przeciwko Jagiellonii wyszli w zupełnie nowym ustawieniu z wieloma zmianami w składzie. Ryzyko się opłaciło, trzy punkty wyjechały z Białegostoku w długą podróż, aczkolwiek daleko tu do wydawania jakichkolwiek wyroków. Na oceny jest zbyt wcześnie, zwłaszcza że Jagiellonia nie postawiła poprzeczki szczególnie wysoko.

To mogła zrobić natomiast jak najbardziej Lechia Gdańsk. Przyjaciele Śląska z Pomorza na ostatnich osiem meczów przegrali tylko raz, zgłaszając mocny akces do walki o ligowe podium. W obliczu zwycięstwa Rakowa Częstochowa w tej kolejce, ewentualny triumf nad Śląskiem nie dawał gdańszczanom awansu do pierwszej trójki, ale utrzymywał ich w dość bliskim kontakcie z absolutną czołówką. WKS natomiast zwyciężając z Lechią, zrównałby się z nią punktami.

Trener Magiera względem meczu z Jagiellonią dokonał w składzie jednej zmiany. Za Mathieu Scaleta do wyjściowej jedenastki wskoczył powracający po kontuzji Rafał Makowski. Po urazach wciąż do gry nie byli gotowi Israel Puerto oraz Matus Putnocky, więc miejsce w drużynie utrzymali Michał Szromnik oraz Konrad Poprawa.

Od początku meczu intensywnie zaatakowała Lechia. W przeciągu pierwszych kilku minut mieli trzy świetne okazje, ale Śląsk ratowały kolejno: minimalne pudło Łukasza Zwolińskiego, blok Marka Tamasa i poprzeczka wespół z interwencją Szromnika po strzale Mario Malocy. Na tą nawałnicę sytuacji bramkowych rywali Śląsk odpowiedział… golem. Tak dokładnie. W 8. Minucie na bramkę strzelał Krzysztof Mączyński, ale wyszło mu z tego… podanie do Erika Exposito. Hiszpan nie myślał długo i instynktownym strzałem otworzył wynik meczu.

Śląsk nie zwalniał tempa. Wrocławianie nakładali wysoki pressing, z którym Lechia nie potrafiła sobie poradzić. Ich gra wreszcie faktycznie się kleiła. Było przyspieszenie, niekonwencjonalność i co najważniejsze, konkretne sytuacje bramkowe. Sam Exposito mógł mieć kolejnego gola, ale jego strzał zatrzymał się na poprzeczce. W 28. Minucie sam na sam z Dusanem Kuciakiem wyszedł Mateusz Praszelik, ale to golkiper Lechii wygrał ten pojedynek.

Choć wszystko dla wrocławian układało się pomyślnie, wystarczył jeden błąd, za który zapłacili wysoką cenę. Popełnił go w 34. Minucie Waldemar Sobota, który głupio stracił piłkę blisko pola karnego Śląska, do futbolówki doskoczył Tomasz Makowski i umieścił ją w siatce obok bezradnego Szromnika. Co ciekawe, to był jego pierwszy gol w Ekstraklasie, pomimo iż spotkań w tej lidze rozegrał już 65. Jeszcze przed przerwą znakomitą szansę na odzyskanie dla Śląska prowadzenia miał Patryk Janasik, ale z bliskiej odległości strzelił wysoko nad bramką. Tym samym na przerwę piłkarze schodzili przy wyniku 1:1.

Po powrocie na boisko to wciąż Śląsk częściej atakował i wywierał presję na rywali. Brakowało jednak skuteczności. Gola na 2:1 strzelić mógł chociażby Praszelik, który nabiegał na piłkę w polu karnym, ale zamiast w nią trafić, zarył butem w murawę. Miał wręcz szczęście, że nie doznał kontuzji. Mimo to trzeba powiedzieć że tempo wyraźnie siadło. Nie ma co się jednak dziwić, trudno utrzymać taką jazdę bez trzymanki jak w pierwszej połowie przez 90 minut.

Na pierwszą tak naprawdę dogodną sytuację w drugiej części meczu musieliśmy czekać do 81. Minuty. Wtedy to świetną wrzutkę na głowę dostał Łukasz Zwoliński, ale z bliskiej odległości fatalnie spudłował, przenosząc piłkę wysoko nad poprzeczką. Do końca meczu przeważała Lechia, ale podobnie jak wcześniej Śląsk, gdańszczanie nie zrobili z tym faktem niczego konkretnego. Tym samym w meczu przyjaźni doszło do podziału punktów.

Do momentu utraty gola Śląsk grał prawdopodobnie swój najlepszy mecz w tym sezonie. Tempo, pressing, pomysł, polot. Wszystko to, czego im od tak wielu tygodni bardzo brakowało. Nie było jedynie skuteczności, bowiem tego drugiego gola mogło strzelić wielu. Exposito, Praszelik, Janasik… . Zamiast tego bardzo głupio stracony gol, znacznie mniej intensywna gra w drugiej połowie i jeden punkt zamiast trzech. Szkoda, ale ten mecz dał kolejne pozytywne sygnały, że ten zespół stać na ofensywną grę, która dała im radość, zastrzyk pozytywnej energii. Jest progres, widać pewną świeżość w tej drużynie. Trzeba jednak zachować więcej zimnej krwi przy wykończeniu i spokoju w defensywie.

Następny mecz wrocławianie rozegrają w piątek 16 kwietnia w Zabrzu, gdzie zmierzą się z Górnikiem.

Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 1:1

Gole:

1:0 – Erik Exposito 8’

1:1 – Tomasz Makowski 34’

Śląsk: Szromnik – Bejger, Poprawa, Tamas – Janasik (86. Cotugno), Rafał Makowski, Mączyński, Stiglec – Sobota (60. Pich), Praszelik (75. Zylla) – Exposito (86. Piasecki)

Lechia: Kuciak – Kopacz, Tobers, Maloca, Conrado – Zwoliński (86. Zwoliński), Biegański (Gajos), Tomasz Makowski, Kubicki, Udovicić (62. Saief) – Paixao

Żółte kartki: Conrado, Saief (Lechia) – Tamas (Śląsk)

Sędzia: Piotr Lasyk (Bytom)

Oceń publikację: + 1 + 9 - 1 - 1

Obserwuj nasz serwis na:

Zamieszczone komentarze są prywatnymi opiniami Użytkowników portalu. Redakcja portalu www.tuwroclaw.com nie ponosi odpowiedzialności za ich treść.

Najczęściej czytane

Alert TuWrocław

Byłeś świadkiem wypadku? W Twojej okolicy dzieje sie coś ciekawego? Chcesz opublikować recenzję z imprezy kulturalnej? Wciel się w rolę reportera www.tuwroclaw.com i napisz nam o tym!

Wyślij alert

Sonda

Na które polskie owoce czekasz najbardziej?







Oddanych głosów: 1287